Łyknął wszystko
Różnice w zeznaniach są niewielkie - sięgają
kilku tysięcy dolarów - ale wymowy tych zdarzeń z 1974 r. to nie
zmienia. Piłkarska reprezentacja Argentyny złożyła się na premię
dla Polaków, by ci w eliminacjach MŚ pokonali Włochów. I Polska
wygrała 2:1, ale przez te 30 lat żaden z piłkarzy nie chciał się
przyznać, że pieniądze otrzymał. Okazuje się, że prawie wszyscy
nie kłamali. Skłamał jeden, który sam całą pulę zagarnął - pisze
"Gazeta Krakowska".
27.07.2004 | aktual.: 27.07.2004 08:10
Ile tego rzeczywiście było, 18 tys. dolarów czy 25 tysięcy? Piłkarz Hugo Ayala, który twierdzi, że gotówkę przekazywał, przyznaje się, że wziął sobie "za drogę" 4 tys., a 18 tys. dał jednemu z Polaków. Według innej wersji pośrednikiem był Hector Rial ze sztabu szkoleniowego Argentyńczyków. On z kolei miał przekazać anonimowemu (?) Polakowi 25 tys.
W takich sprawach nikt nikomu nie udowodni ile pieniędzy po drodze zmieniło właściciela, ale w Polsce największe zainteresowanie wzbudza nie tyle wysokość kwoty, co nazwisko piłkarza, który kasę wziął i się nie podzielił.
Grzegorz Lato, który spotkał się w Meksyku z Ayalą i od niego dowiedział się, kto i ile miał zagarnąć do własnej kieszeni, powiedział, iż nigdy publicznie tego nazwiska nie ujawni.
Tymczasem tajemnicę rozwiązali sami Argentyńczycy, którzy na łamach dziennika sportowego "Ole" podali nazwisko byłego legionisty, piłkarza związanego niegdyś z Krakowem i Garbarnią, Roberta Gadochy.
Na łamach gazety pojawiła się również sugestia, że Gadocha i jego tłumacz, człowiek spoza reprezentacyjnej ekipy, nie podzielili się pieniędzmi z resztą Polaków. Gadocha w tej sprawie na razie woli milczeć, znalazł się poza zasięgiem polskich mediów.
Ale nawet ta afera nic nie ujmuje ówczesnym osiągnięciom Polaków, co najwyżej jeden człowiek został odsunięty na margines życia "Orłów" Górskiego. (PAP)