Ludzie z basenu
Fałszowanie wyborów, kupowanie głosów,
obsadzanie stanowisk swoimi ludźmi. Takich metod miał używać poseł
Andrzej Jagiełło z SLD, budując imperium swoje i kolegów.
Kierownictwo Sojuszu od dwóch lat dokładnie o wszystkim wiedziało.
Nie zrobiło nic - piszą w "Gazecie Wyborczej" Wojciech Czuchnowski
i Janusz Kędrach w artykule "Ludzie z basenu".
09.07.2003 | aktual.: 09.07.2003 06:56
Autorzy publikacji podkreślają, że w Starachowicach mówi się o grupie od kilku lat sprawującej w mieście władzę "ludzie z basenu". Towarzysko-biznesowe spotkania liderów SLD oraz wspierających ich biznesmenów odbywały się najczęściej na jednej z miejscowych pływalni. Innym ulubionym zajęciem były rozgrywki piłki nożnej kończone pijaństwem.
Na pytanie postawione przez publicystów "Gazety Wyborczej", czym Jagiełło kupował sobie zwolenników? Oczywiście posadami. W miescie o takim stopniu bezrobocia praca jest rzeczą bezcenną. Kiedy został posłem, załatwiał pracę w instytucjach gminy i powiatu. Razem z grupą najbliższych współpracowników traktowali Starachowice jak swój folwark. Jego asystent Marek B. lubił powtarzać: "To miasto kiedyś będzie moje" - mówi były prezydent Krzeszowski.