Łowcy emigracyjnych głów
Łowcy głów zaczęli sprowadzać do kraju rodaków pracujących za granicą. Przyjmują zlecenia na wszystkich pracowników - od specjalistów do zwykłych murarzy - donosi "Metro".
Dobry polski fachowiec stał się w kraju towarem deficytowym. Złotą żyłę wyczuli więc head-hunterzy, którzy przyjmują zlecenia na ściągnięcie z zagranicy rodaków. Za pracownika namówionego na powrót liczą słono - od 150% do 300% pensji, którą zaproponuje mu polski przedsiębiorca, ale na brak zleceń nie narzekają.
Trudno ustalić, ilu już skusili. Nikt nie prowadzi takiej statystyki, według niektórych szacunków może to być nawet 20-30 tys.
Z takich usług skorzystał Jan Stawski, podwykonawca przy budowie jednego z wiaduktów w Warszawie. Najlepsi wyjechali, a ja mam wakaty. Jeśli nie będę miał pracowników, nie wykonam robót w terminie, a za to są kary. Dlatego zleciłem, by znaleźli mi dziesięciu ludzi - przyznaje.
Firmy head-hunterskie oprócz zapewniania zwykłych budowlańców, sięgają też po specjalistów z branży IT, zaawansowanych sprzedaży, marketingu, wysokich technologii i inżynierów. Pracownik z perfekcyjnie opanowanym językiem i umiejętnościami nabytymi za granicą to skarb każdej firmy - przyznaje Paweł Zdziech z Talents Technology.(PAP)
Więcej: Metro - Łowcy emigrantów