"Łowca skór" chce wrócić do pogotowia
Łódzki sanitariusz podejrzany o zabójstwo pacjentki środkiem zwiotczającym mięśnie - pavulonem - chce wrócić do pracy. Skierował do sądu pismo o unieważnienie decyzji dyrektora, który wyrzucił go z łódzkiego pogotowia.
29.04.2004 | aktual.: 29.04.2004 10:14
Mężczyzna napisał do sądu pracy, że nie był nigdy karany za niewywiązywanie się z obowiązków. Decyzja o zwolnieniu była jego zdaniem krzywdząca i niezgodna z prawem. Jak uzasadnia były sanitariusz jest tylko tymczasowo aresztowany, a nie skazany prawomocnym wyrokiem.
Mężczyzna przebywa w areszcie od czterech miesięcy bo prokuratura zarzuciła mu trzy przestępstwa - powiedziała prokurator Małgorzata Glapska Dudkiewicz. Pierwsze to sprzedawanie informacji o zgonach, drugi zarzut dotyczył sfałszowania 18 receptariuszy poprzez dopisanie na nich leku o nazwie pavulon, a trzeci, najpoważniejszy zarzut dotyczy popełnienia zbrodni pozbawienia życia - zabójstwa dokonał poprzez podanie pacjentowi leku pavulon.
Sanitariusz stracił pracę, gdy prokuratura postawiła mu zarzuty. Podstawą dyscyplinarnego zwolnienia była utrata zaufania do sanitariusza - tłumaczy zastępca dyrektora łodzkiego pogotowia Janusz Morawski. Podkreślił, że w pogotowiu ratunkowym po wszystkich aferach muszą pozostać ludzie wyłącznie o czystych rękach.
Po wybuchu afery przed dwoma laty - kilkunastu pracowników pogotowia straciło pracę, większość odeszła sama nie czekając na zwolnienia. Pięć osób zaskarżyło decyzje o zwolnieniu, a sąd nakazał przywrócić je do pracy. Wśród nich jest Tomasz S. - organizator handlu zwłokami w łódzkim pogotowiu, który wygrał proces w pierwszej instancji. Sąd apelacyjny zdecyduje czy wróci do pracy w pogotowiu.