Łoś narozrabiał, kto zapłaci?
Podlascy rolnicy chcą interpretacji prawa, kto powinien im wypłacać odszkodowania za straty powodowane przez łosie w uprawach leśnych w lasach prywatnych. Pierwszy pozew przeciwko Skarbowi Państwa w tej sprawie jest już w sądzie w Białymstoku. Ma być rozpoznany pod koniec lipca.
05.07.2009 | aktual.: 05.07.2009 20:05
Pozew złożył jeden z rolników ze wsi Downary (Podlaskie). Jak powiedział sołtys wsi Owieczki Henryk Dzięgielewski, rozstrzygnięciem sądu jest zainteresowanych w okolicy około 50 rolników, którym łosie niszczą uprawy leśne. Rolnicy notują straty, a mają problem z uzyskaniem odszkodowań.
Dzięgielewski mówi, że on także liczy na interpretację sądu, bo łosie zniszczyły mu około 3,5 hektara sosnowego lasu. Sosny rosną tam od 12-15 lat. - Chcemy wiedzieć, kto za te straty powinien wypłacić odszkodowanie - dodał sołtys Owieczek.
Podlaskie to region, w którym żyje dużo zwierząt będących pod ochroną. Odszkodowania za straty powodowane przez te zwierzęta, wilki, żubry i bobry, wypłaca podlaskim rolnikom Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Białymstoku. Jak powiedziała wicedyrektor RDOŚ Beata Bezubik, za szkody, które powodują łosie, odpowiada samorząd województwa.
Jak poinformował Maciej Kalinowski z Podlaskiego Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku, samorząd województwa na podstawie ustawy Prawo Łowieckie wypłaca odszkodowania z budżetu państwa za szkody łowieckie wywołane przez zwierzęta łowne objęte całoroczną ochroną - a więc łosie - tylko gdy są spowodowane na terenach łowieckich polnych oraz obszarach, które nie wchodzą w skład obwodów łowieckich. W takich przypadkach wnioski o odszkodowania za straty w uprawach składają rolnicy. - Nie dotyczy to upraw leśnych, za które w imieniu Skarbu Państwa odpowiada właściwy nadleśniczy - poinformował urząd. Rolnicy chcą więc wiedzieć, co z uprawami w lasach prywatnych.
W 2009 roku na razie złożony został jeden wniosek o odszkodowanie, ale - jak podaje Urząd Marszałkowski - wiadomo, że będzie ich dużo więcej, bo są zazwyczaj składane od sierpnia do października, gdy jest więcej dojrzałych upraw.
Kalinowski przyznaje, że do urzędu dzwonią i przychodzą rolnicy w sprawie strat w uprawach leśnych, ale - jak tłumaczy - zarząd województwa nie ma podstaw prawnych, by wypłacać odszkodowania z tego tytułu.
Nie strzelać do łosi
Od wielu lat w Polsce obowiązuje moratorium - całoroczny zakaz strzelania do łosi - przypomina rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Białymstoku Marek Taradejna. W ocenie leśników łosi w Podlaskiem jest już bardzo dużo. Taradejna powiedział, że niewykluczone, iż będą składane do Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych wnioski o zniesienie tego moratorium.
Leśnicy w północno-wschodniej Polsce oszacowali, że w 2008 roku łosie zniszczyły ok. 2,6 tys. hektarów upraw leśnych, z czego 890 hektarów to uprawy, które "objadły" w stopniu znacznym - powyżej 20% danej powierzchni. 540 hektarów ze szkodami to lasy - młodniki - poinformował Taradejna.
Łosie lubią np. objadać pączki szczytowe na gałęziach sosnowych, często też łamią gałęzie tak, że drzewo nie nadaje się potem do wzrostu.
Taradejna podkreślił, że dotychczas szkody notowano głównie w nadleśnictwach w okolicach Biebrzańskiego Parku Narodowego - polskiej ostoi łosia - i występowały one na obszarze 100-200 hektarów, a teraz są już one we wszystkich puszczach w regionie.
Ciągnie łosia do miasta
Urząd Marszałkowski potwierdza, że szkody powodowane przez łosie są coraz większe. - Populacja łosi objętych moratorium na odstrzały myśliwskie jest coraz większa. Łosie wkraczają do miast i mniejszych miejscowości, powodując znaczne straty w sadach i sadzonkach drzew - poinformował Maciej Kalinowski z Podlaskiego Urzędu Marszałkowskiego.
W 2008 roku w urzędzie było 9 wniosków o odszkodowania za straty w obwodach łowieckich polnych na sumę ponad 62 tys. zł. Jedyny jak na razie tegoroczny wniosek opiewa na sumę 25 tys. zł.
Tylko w Biebrzańskim Parku Narodowym żyje około 600-700 łosi, kolejne 500 w sąsiedniej Puszczy Augustowskiej. Łosie często wychodzą na drogi, powodując wypadki drogowe, przychodzą też do miast. W ostatnich tygodniach w Białymstoku łoś zginął, gdy próbował pokonać przydomowe ogrodzenie. Trzy inne łosie pojawiły się na jednym z osiedli. Policja ostrzegała wówczas kierowców, by liczyli się z tym, że łosie mogą wtargnąć na drogi.