Listonosz przehulał emerytury
34 tysiące złotych, na które czekali gdyńscy renciści i emeryci nie trafiło do adresatów. Listonosz pobrał z poczty pieniądze na wypłaty, ale w tzw. rejon nie poszedł.
29.10.2003 08:48
Jak sam przyznał wczoraj w prokuraturze, pieniądze przepił i przehulał w agencjach towarzyskich!
Ireneusz M., 37-letni listonosz został doprowadzony wczoraj do Prokuratury Rejonowej w Gdyni pod zarzutem przywłaszczenia mienia. 23 października, czyli w ostatni czwartek rano, pobrał w urzędzie pocztowym 20 tysięcy złotych. Zamiast jednak udać się z pieniędzmi do oczekujących go emerytów i rencistów, poszedł do domu i upił się. Wieczorem wrócił na pocztę i pobrał kolejne 14 tysięcy!
- Z pieniędzmi w kieszeni wybrał się na wycieczkę po Polsce. Pojechał do Torunia, Bydgoszczy, odwiedził tamtejsze agencje towarzyskie, bawił się i pił - mówi jeden z policjantów. - Z balangi wrócił po kilku dniach.
Tuż po przybyciu do Trójmiasta zgłosił się do szpitala na Srebrzysku i poprosił o leczenie. Powiedział, że jest alkoholikiem. W niedzielę został zatrzymany przez policję. Miał przy sobie jeszcze osiem tysięcy złotych. Niewyjaśniona jak na razie pozostaje sprawa, jakim sposobem pijanemu listonoszowi wydano 14 tys. zł. Dyrektor Okręgowy Poczty Polskiej w Gdańsku, któremu podlega gdyńska placówka, był wczoraj nieuchwytny. A jak poinformowano nas w sekretariacie, tylko on ma prawo rozmawiać z prasą.
- Tym bardziej jeśli chodzi o sprawy, w których prowadzone jest postępowanie prokuratorskie - wyjaśnił tajemniczy głos w słuchawce.
37-letni Ireneusz M. z Gdyni w niespełna cztery dni wydał 26 tysięcy złotych, które jako listonosz zatrudniony w II Urzędzie Pocztowym w Gdyni, miał doręczyć emerytom i rencistom. Jak twierdzi policja, w czwartek, 23 października po pobraniu 34 tysięcy złotych i wprawieniu się w dobry humor za pomocą "kilku głębszych", wsiadł do pociągu i pojechał w Polskę. Za pieniądze przeznaczone na emerytury i renty "stawiał" przygodnie poznanym znajomym, bawił się w agencjach towarzyskich i pił. W niedzielę zatrzymała go policja w szpitalu na gdańskim Srebrzysku, gdzie sam się zgłosił na leczenie. Miał przy sobie już tylko 8 z pobranych cztery dni wcześniej 34 tysięcy złotych. Twierdził, że nie ma pojęcia ile wydał, ani ile ma przy sobie. Postawiono mu zarzut przywłaszczenia mienia. Wczoraj został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Gdyni.
- Ireneusz M. przyznał się do zarzucanego mu czynu. Jest uzależniony od alkoholu. Twierdzi, że pieniądze wydał na zabawę i alkohol - mówi Grażyna Kuszyńska, zastępca prokuratora rejonowego w Gdyni. - Za przywłaszczenie mienia grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Listonosz, po złożeniu wyjaśnień w prokuraturze, został zwolniony do domu. Jako środek zapobiegawczy nałożono na niego dozór policyjny, co oznacza, że w wyznaczonych godzinach będzie musiał "zameldować się" w komisariacie policji. Na pytanie, czy nadal będzie pracował jako listonosz nikt nie potrafił nam wczoraj udzielić odpowiedzi. Główna księgowa, najwyższy stopniem urzędnik we właściwej placówce, odesłała nas do rzecznika dyrekcji okręgowej. Dyrektor, pełniący jednocześnie obowiązki rzecznika prasowego, był nieobecny.
- Będzie dopiero w czwartek, a nikt poza nim nie jest upoważniony do udzielania informacji prasie - poinformowała nas sekretarka.
Jeszcze nie wiadomo, czy listonosz nadal będzie pracował w gdyńskim Urzędzie Pocztowym. Sprawa wyjaśni się niebawem.
Agata Grzegorczyk