Listonosz, co listów nie nosił...
Doręczyciel z urzędu pocztowego przy ul. Dąbrowskiego zamiast doręczać przesyłki, wszystkie listy i kartki przechowywał u siebie w domu. Taka sytuacja trwała ponad miesiąc...
21.05.2004 | aktual.: 21.05.2004 07:58
Wszystko zaczęło się przed świętami wielkanocnymi. Listonosz nie wyrabiał się z doręczaniem listów, więc przesyłki pakował w reklamówki i ładował do bagażnika swojego auta. Później magazynował w mieszkaniu. Do dzisiaj nie wiadomo, ile listów nie dostarło do łodzian.
„Express” o sprawie dowiedział się od mieszkańców ulic Dąbrowskiego, Tatrzańskiej i Przybyszewskiego. To właśnie oni dzwonili do nas oburzeni faktem, że nie dotarły do nich listy i kartki, na które czekali.
O sprawie powiadomili także pocztę. Pracownicy poczty przeszukali mieszkanie i auto nieuczciwego listonosza. Znaleźli 5 reklamówek, w których było kilkaset niedoręczonych listów.
– Ten listonosz bał się przyznać, że nie jest w stanie roznieść wszystkich przesyłek. I woził je w bagażniku – mówi Jarosław Piotrowski, szef pocztowej „Solidarności”. – Listonosze tracili już pracę za dużo mniejsze przewinienia. Temu w kwietniu kończył się 3-miesięczny okres próbny. Zamiast mu podziękować – chętnych do tej pracy nie brakuje – dyrekcja przedłużyła z nim umowę.
Nieuczciwy listonosz został przeniesiony na pocztę przy ul. Głębokiej, a listy, które znaleziono w jego aucie, roznieśli inni doręczyciele. Dlaczego listonosz nie został zwolniony z pracy?
– Ten pan pracuje u nas tylko do końca maja – wyjaśnia Zbigniew Stańczyk, dyrektor RUP Łódź–Południe. – Później się rozstaniemy...
(sim)