Licealiści ranni w wypadku
Pięciu uczniów trzeciej klasy II Liceum Ogólnokształcącego w Pabianicach ucierpiało w wypadku, do którego doszło w Modlniczce pod Krakowem. Na szczęście doznali bardzo lekkich obrażeń, głównie potłuczeń i po kilku godzinach opuścili szpital.
26.09.2009 | aktual.: 28.09.2009 11:53
16 licealistów z Pabianic i dwoje nauczycieli jechało busem na szkolną wycieczkę w kierunku Krakowa. Kiedy auto zatrzymało się na czerwonym świetle, w tył busa wjechał autokar, wiozący uczniów z Lublina. Siła uderzenia spowodowała, że pojazd z Pabianic najechał na stojące przed nim audi.
- Nagle usłyszeliśmy okrzyk naszego kierowcy i huk - mówi przejęty Paweł Czyż , uczeń II LO w Pabianicach. - Potem zobaczyliśmy lecący z półki telewizor i znów usłyszeliśmy zderzenie.
- Wpadliśmy na auto osobowe - dodaje Ziemowit Woźniak, licealista z Pabianic. - Wybiegliśmy na zewnątrz, pomogliśmy wszystkim wydostać się z busa. Na szczęście nikt z nas nie odniósł poważniejszych obrażeń.
Na skutek wypadku niemal całkowicie została zablokowana wylotowa droga z Krakowa w kierunku autostrady A4.
- Do wypadku doszło na skrzyżowaniu ruchliwej arterii ze zjazdami do pobliskich supermarketów - mówi st. kpt. Maciej Słodowski z krakowskiej straży pożarnej. - Spośród 12 osób, które ucierpiały w wypadku, sześć wymagało hospitalizacji. Trzy osoby, pasażerowie samochodu osobowego, zostały poszkodowane najbardziej - dodaje Słodowski.
Piątka licealistów z Pabianic zaczęła opuszczać krakowski szpital około godz. 15. - Doznali głównie potłuczeń. Lekarze określili ich stan jako lekki - zaznacza Krzysztof Zajda, dyrektor II LO w Pabianicach.
Przez dwa ostatnie dni młodzież zwiedzała Jurę Krakowsko-Częstochowską, a w momencie, gdy zdarzył się wypadek, była w drodze do opactwa benedyktynów w Tyńcu. W planie zostało jeszcze zwiedzanie Krakowa.
- Część rodziców przeraziła informacja o wypadku. Dlatego postanowili oni sami przywieźć dzieci z Krakowa do Pabianic - mówi Krzysztof Zajda. - Jednak my również podstawiliśmy drugi autokar. Nie wiem, czy sprawność pierwszego busa była sprawdzana, bo nie zawsze to robimy. Jednak ze wstępnych ustaleń wynika, że wypadku nie spowodował nasz bus - zaznacza Krzysztof Zajda.