Lewe listy obecności
"Szefowie zmuszali nas do fałszowania list obecności, żeby nie wykazywać nadgodzin" - opowiada "Gazecie Wyborczej" była pracownica sieci hipermarketów Kaufland. Udało jej się wynieść ze sklepu dowody przestępstwa.
27.01.2005 | aktual.: 27.01.2005 06:56
"To chyba pierwsza taka sprawa w Polsce. Zwykle trudno o dowody na nieprawidłowości w ewidencji czasu pracy w hipermarketach" - mówi gazecie Katarzyna Zalas z wrocławskiej inspekcji pracy. "Najczęściej papiery mają w porządku, a pracownicy nie chcą zeznawać i jesteśmy bezradni".
Marta pracowała we wrocławskim sklepie niemieckiej sieci Kaufland trzy lata. Ostatnio była główną kasjerką obsługującą sejf. Zarabiała 900 zł netto. O Kauflandzie nie mówi inaczej niż "obóz koncentracyjny": "Nawet fartuchy mieliśmy w paski" - uśmiecha się blado. "Chociaż byłam w ciąży, kazali mi dźwigać worki z bilonem, ponad 20 kilo. Zabraniali wychodzić na przerwy, więc nie mogłam umyć nawet rąk przed posiłkiem. Miałam czarne palce od liczenia pieniędzy. W końcu zaraziłam się bakterią coli. Urodziłam przedwcześnie martwe dziecko" - opowiada dziennikowi.
Marta została zwolniona w sierpniu 2004 r., bo upominała się o pieniądze za nadgodziny. Ale zanim ją wyrzucono, musiała sfałszować trzy listy obecności - podaje "Gazeta Wyborcza". "To wyglądało tak: kierownik wysyłał mnie do kadr. Pracownica mówiła, że mam za dużo nadgodzin i muszę przepisać listę obecności, bo inspekcja pracy będzie się czepiać" - opowiada.
"Dawała mi nową listę obecności i kilka długopisów, żeby nie wypełniać wszystkiego tym samym tuszem. Kadrowa dyktowała, w które dni mam wpisać mniej godzin, niż pracowałam, a w które mam wpisać sobie wolne, choć byłam wtedy w sklepie. Później wrzucała do niszczarki oryginalną listę. Raz poszłam do kierownika, żeby zaprotestować przeciwko fałszerstwom. Powiedział, żebym nie 'fikała'. Dodał, że polecenie przepisywania list obecności dostał od dyrekcji. Podejrzewam, że tak jest we wszystkich sklepach Kauflandu w Polsce. Ale ludzie boją się mówić" - mówi "Gazecie Wyborczej" była pracownica Kauflandu.
Marta postanowiła walczyć. Przy kolejnym fałszerstwie wyniosła oryginalną i podrobioną listę obecności, odbiła je na ksero i zaniosła do inspekcji pracy. Inspektorzy zawiadomili prokuraturę - pisze dziennik. "Na razie przesłuchujemy świadków" - mówi Andrzej Łaba, wiceszef komisariatu policji Wrocław Fabryczna. "Chcemy przedłużyć dochodzenie, bo sprawa jest poważna".