Leo Beenhakker chce odejść
Leo Beenhakker ma dosyć. Selekcjoner
piłkarskiej reprezentacji Polski w rozmowach z bliskimi osobami
coraz częściej powtarza, że myśli o podaniu się do dymisji.
Holender nie może znieść upokorzeń, które spotykają go w Polsce -
czytamy w "Fakcie".
06.10.2006 | aktual.: 06.10.2006 04:03
Szkoleniowiec zdał sobie sprawę, że od momentu, kiedy szefem wyszkolenia PZPN został Jerzy Engel, jego dni i tak są policzone. Muszę uprzedzić ich ruch - powtarza coraz częściej Beenhakker.
"Oni" - pisze gazeta - to PZPN z Engelem na czele. To on od początku był przeciwny zatrudnieniu Beenhakkera.
Na decyzję Holendra złożyło się wiele czynników. Najpierw zamieszanie wokół Jerzego Dudka. Beenhakker nie potrafił zrozumieć, dlaczego powołania dla rezerwowego Liverpoolu budzą tyle kontrowersji. Nie widział też nic złego w zatrudnieniu w sztabie kadry Jana De Zeeuwa, menedżera Dudka.
O ile jednak posunięcie to musiało budzić kontrowersje, o tyle inne sprawy związane z selekcjonerem już nie. Ciągany przed komisję sejmową musiał tłumaczyć się ze słabych wyników kadry i odpowiadać na szereg absurdalnych pytań - np. dlaczego na danej pozycji gra akurat ten zawodnik, a nie inny. PZPN nie umiał załatwić najprostszej formalności - związanej z zatrudnieniem szkoleniowca. Kiedy okazało się, że Beenhakker pracuje w Polsce na czarno - Holendrowi opadły ręce - wylicza dziennik.
Beenhakker jest załamany atmosferą wokół kadry. Jestem już na to za stary. Myślałem, że z Polską można osiągnąć piłkarskie sukcesy, ale się przeliczyłem - powiedział niedawno jednemu z przyjaciół.
Ma rację - komentuje dziennik. Na razie w naszym kraju rozmienia tylko swoje nazwisko na drobne. Trenera najłatwiej zwolnić. Pozostaje pytanie: kogo wziąć na jego następcę. Jak dowiedział się "Fakt", Engel już znalazł rozwiązanie. Niech nikt się nie zdziwi, jeśli niebawem stery reprezentacji obejmie Andrzej Zamilski - do niedawna trener kadry U-21, która skompromitowała się w walce o awans do igrzysk olimpijskich. (PAP)