Lekarstwa na raty
Wielu pacjentów kupuje leki "na zeszyt" lub
na raty. Zdarza się to częściej w dużych miastach, w których
ludzie są bardziej anonimowi - pisze "Gazeta Pomorska".
10.06.2005 | aktual.: 10.06.2005 06:58
Farmaceuci mówią, że mieszkańcy małych miejscowości bardziej wstydzą się takich praktyk. Często jednak nie mają innego wyjścia.
Bywa też tak, że chorzy np. na nadciśnienie oszczędzają na lekach. Nie biorą ich systematycznie, tylko w dni, gdy rzeczywiście mają podwyższone ciśnienie. - Tłumaczymy pacjentom, że nie wolno tego robić. To zbyt ryzykowne dla ich zdrowia - alarmuje Agata Hałas z "Apteki Gnieźnieńskiej" w Bydgoszczy.
Niektórzy aptekarze sprzedają leki na raty. Chodzi o zdrowie pacjentów. - Mamy stałych klientów. Regularnie kupują leki, więc wiemy, że możemy im ufać - dodaje Hałas. Stali klienci to przede wszystkim osoby z chorobami przewlekłymi, np. cukrzycy, którzy nie mogą funkcjonować bez insuliny. Wydają na leki miesięcznie kilkadziesiąt złotych. Jeśli do tego dochodzą jeszcze inne schorzenia, np. kardiologiczne, kwota wzrasta nawet do 300- 400 zł.
Właściciel jednej z aptek w Gniewkowie koło Inowrocławia mówi, że tacy pacjenci nierzadko dzielą recepty, np. na dwa razy. Gdy mają w domu jeszcze kilka tabletek, nie wykupują wszystkich leków. - Często już u lekarza proszą, żeby wypisał im tyle recept, ile opakowań medykamentu. Wykupują leki sukcesywnie, gdy mają pieniądze - dodaje Dorota Różycka z grudziądzkiej apteki.
Leki na kredyt biorą też przypadkowi klienci aptek, którzy nie spodziewali się choroby. Tak się jednak dzieje tylko wtedy, gdy farmaceuta ich zna. W aptece w Bysławiu niedaleko Tucholi boją się jednak sprzedaży "na krechę". - Wiemy, że pacjenci bardzo by tego chcieli, ale już kiedyś mieliśmy z tego powodu kłopoty. To jest handel, lepiej nie ryzykować- tłumaczą bez ogródek. (PAP)