Łapali naiwnych
- Strażnicy szukają naiwnego – denerwował się nasz Czytelnik. - W środę zaparkowałem na pl. Solnym, w miejscu, w którym przedtem bez problemu zostawiałem samochód. Wystarczyło, że kupiłem bilet parkingowy. Przedwczoraj dostałem mandat. Strażnik powiedział, że zostawiłem auto w niedozwolonym miejscu.
05.12.2003 08:56
Czytelnik pracuje w okolicach Rynku. Problemy z parkowaniem samochodu były tutaj zawsze. Bywalcy wiedzieli, że jest kilka miejsc (poza wyznaczonymi placami postojowymi), w których można zostawić samochód i problemu nie będzie. Oczywiście jeśli wykupiło się bilet parkingowy. - Wczoraj znowu zaparkowałem w jednym z tych miejsc – opowiada Czytelnik. - Tym razem dostałem mandat. Bo parkować tu nie wolno, wyjaśnili mi strażnicy.
I dodaje, że wcześniej straż miejska nie dostrzegała tego problemu. Dagmara Turek-Samól, rzecznik straży miejskiej przekonuje: - Nie było takiej możliwości, aby strażnik przymknął oko na to, że ktoś zaparkował w niewłaściwym miejscu. Aby wyjaśnić sprawę odszukaliśmy parkingowego, który sprzedawał bilety w okolicach placu Solnego. - Rzeczywiście były takie miejsca poza wyznaczoną strefą, w których samochody stawały i straż miejska nie wyciągała konsekwencji, pod warunkiem, że kierowca wykupił bilet parkingowy – potwierdził nam. - Wyjątkowo zdarzały się interwencje.
Narysował mapkę. Oto sporne miejsca postojowe na placu Solnym: dwa przy wjeździe z na Rynek (pod warunkiem, że nie zastawiło się wjazdu); cztery na łuku przy wyjeździe na ul. Ofiar Oświęcimskich; jedno tuż przy zatoczce, na łuku naprzeciw Ofiar Oświęcimskich (przy kwiatach). Właśnie ten punkt wskazał nasz Czytelnik.
Aby się upewnić, czy w tych miejscach naprawdę obowiązuje zakaz parkowania, spotkaliśmy się z inspektorem straży miejskiej Maciejem Bednarskim. Obeszliśmy pl. Solny zatrzymaliśmy się w owych punktach. - Tu nie można parkować i zawsze wystawialiśmy za to mandaty – zapewniał nas inspektor Bednarki. Pokazał znaki zakazu postoju. Wczoraj stało tam kilka samochodów, ale każdy miał mandat za szybą, albo natychmiast zjawiał się przy nim strażnik miejski.
- I tak było tutaj zawsze – zapewniał nas inspektor Bednarski. - Nie było i mam na to świadków – irytuje się nasz Czytelnik.