Kurski: zaczyna się brudna gra
Znana ze spotów Platformy i PiS aktorka Anna Cugier-Kotka postanowiła włączyć się i w tę kampanię. Odsłania kulisy kampanii PiS, w której brała udział. Na ten temat, z Jackiem Kurskim, eurodeputowanym PiS, rozmawia Anna Wojciechowska w "Polsce The Times".
25.05.2010 | aktual.: 26.05.2010 09:39
Anna Wojciechowska, "Polska The Times": Po co był Panu w kampanii w 2009 roku ten pomysł z upozorowaniem pobicia aktorki występującej w spocie PiS?
Jacek Kurski: - Jak śmie mnie pani o to pytać?!
Pytam o to, co opowiada sama Anna Cugier-Kotka: "Tę informację puścił ktoś z PiS-u. Później zadzwonił do mnie Kurski i jasno mi powiedział, że mam to upublicznić, z wyraźną sugestią, że zostałam pobita przez elektorat Platformy, czy raczej przez bojówki Platformy" - opowiada aktorka. Miał Pan podobno kazać jej iść do programu Rymanowskiego, by tam popłakała się i wzruszyła.
- Ale z tego, co pani mówi, wynika, że to jest prawda, a ja sobie nie życzę żartowania z tego tematu w ogóle.
Cugier-Kotka kłamie?
- Niech mi pani przyśle pytania mejlem.
Pytam Pana teraz. Czy może się Pan odnieść do tych słów?
- Odniosę się, ale chcę w tej sprawie autoryzować każde słowo.
A dlaczego nie możemy porozmawiać?
- To jest bardzo brudna prowokacja bazująca na osobie nie do końca zrównoważonej emocjonalnie i wpisuje się to w brudną grę wyborczą. To wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie.
Ale czyja to prowokacja?
- Nie będę w ten sposób z panią rozmawiać. Proszę przysłać pytania i na nie odpowiem.
Porozmawiajmy, a ja Panu prześlę wywiad do autoryzacji.
- Nie. Nie sądziłem, że poważne medium zniży się do uczestniczenia w czymś takim.
Zniżać się? Przecież to Pan w 2009 roku bronił wiarygodności tej pani.
- Nic nie mówiłem o wiarygodności, tylko że sprawę trzeba wyjaśnić, podobnie jak aresztowanie producenta spotu, który był aresztowany tuż przed wyborami. To układało się w szereg dziwnych zdarzeń i żądałem ich wyjaśnienia.
Nie. Kiedy wielu, w tym politycy PO, podważali jej wiarygodność, Pan jej mocno bronił. Zresztą potem dowiedzieliśmy się, że to Pana znajoma.
- Żadna znajoma! To była osoba, którą spotkałem w życiu zawodowym, politycznym. Była producentką w telewizji. Ale zachęcam do przesłania pytań mejlem, bo widzę, że jest zrobiona duża prowokacja i chcę w tej sprawie mieć wszystko na piśmie.
A ja chcę swobodnie zadać Panu pytania, a na piśmie do autoryzacji Pan rozmowę dostanie.
- Tak, ale sprawa dzieje się na cztery tygodnie przed wyborami i ma, moim zdaniem, charakter obrzydliwej prowokacji. Dlatego w tej sprawie zamierzamy się zachować w sposób szczególnie ostrożny.
Ale jeśli mówi Pan: obrzydliwa prowokacja, to trzeba powiedzieć czyja.
- Nie trzeba. Nie chcemy zaostrzać tonu, jest to próba wzburzenia nastroju i powrotu do uprawiania takiej polityki medialnej sprzed tragedii smoleńskiej. Nie chcemy się na to zgodzić.
Rozumiem, że sugeruje Pan, że to sztabowi PO może zależeć na tym?
- Nie będę rzucał żadnych oskarżeń, mogę powiedzieć tylko, że mamy do czynienia z bardzo brudną prowokacją. I zachęcam do pytań mejlem.
Artykuł polecany: