Kurator broni szkolnych dilerów
Licealiści Kamil K. i Adam M. z Leska rozprowadzali narkotyki wśród kolegów. Dyrektor ogólniaka próbował usunąć niebezpiecznych uczniów ze szkoły, ale sprzeciwił się temu kurator oświaty - opisuje "Super Express".
05.03.2005 | aktual.: 06.03.2005 15:39
Teraz 18-letni dilerzy śmieją się w twarz nauczycielom i dyrektorowi. Są bezkarni, bo czują, że stoi za nimi podkarpacki kurator oświaty, Stanisław Rusznica. Uznał on, że nie wolno ich wyrzucić ze szkoły. W Lesku huczy. Trudno się dziwić - przecież nic nie budzi większej grozy rodziców niż narkotyki w szkole.
- Co trzeba zrobić, by wylecieć ze szkoły? Zabić człowieka? - rozkłada ręce dyrektor leskiego ogólnika, Bernard Baran, który wie o "swoich" dilerach wszystko. Najgorsi uczniowie w klasie. Mistrzowie świata w wagarach. Od pierwszej klasy z najgorszymi stopniami z zachowania.
Kamil i Adam od września zarobili około 15 tysięcy złotych na dragach. Sprzedawali dwa rodzaje chemicznych tabletek odurzających. Każdą za 15 złotych. Dawali zniżki jak ktoś brał powyżej dziesięciu. W ich szajce było pięciu chłopaków. Od dostawcy z Tarnowa kupowali jednorazowo 500 sztuk tabletek ecstasy i dzielili się po 100.
- Kręcili się głównie po dyskotekach. Prochy znajdowali ich rodzice, próbowali interweniować, ale nic to nie dało - dyrektor ma spisane rozmowy z dilerami. Badał dokładnie sprawę, zanim zdecydował się wyrzucić tych uczniów ze szkoły. Chłopcy byli też bardzo szczerzy na policji, gdy wpadli z prawie 30 innymi handlarzami z okolicy.
Ale wszystko wskazuje na to, że do matury jednak dotrwają. Nie będą musieli szukać innej szkoły, bo podkarpacki kurator oświaty, Stanisław Rusznica, wziął ich w obronę. Nie pozwolił na wyrzucenie dilerów ze szkoły. Kurator tłumaczy, że młodym ludziom trzeba dać szansę, że nie można ich przekreślać.
Zdaniem Marka Zygadły z krakowskiego Monaru kurator nie może ukrywać, że nic się nie dzieje, bo sam popełnia przestępstwo i pozwala, by dzieci zabijały prochami inne dzieci. (PAP)