Kup pan głos w sieci
"Metropol" za 50 zł kupił głos wyborczy od internauty.
Na najbardziej popularnym polskim portalu aukcyjnym tylko w poniedziałek swoje głosy chciało odsprzedać przynajmniej dwóch użytkowników.
"To taki chochlik wyborczy" - uspokaja ekspert z Krajowego Biura Wyborczego Miłosz Wilkanowicz. "Tego nie można traktować poważnie, bo wybory są tajne i nikt nie jest w stanie skontrolować, co wyborca zrobi z kartą do głosowania. Może przecież obiecać głosowanie na wskazaną osobę i nie dotrzymać słowa" - dodaje.
Okazuje się jednak - pisze gazeta - że internauci znaleźli sposób na uwiarygodnienie takiej umowy. Rozmówca "Metropolu" zaproponował zdjęcie karty do głosowania zrobione w lokalu wyborczym za pomocą telefonu komórkowego.
Licytacja zaczyna się od 1 zł. "Nie mam szczególnych oczekiwań, zdam się na pana sugestię" - mówi dziennikarzowi gazety osoba sprzedająca głos. "Metropol" uzgadnia cenę - 50 zł. Sprzedający obiecuje sprawdzić, czy taką transakcją nie byliby zainteresowani jego znajomi.
"Polityku! Dlaczego powinienem na Ciebie głosować? Mówisz, że leży Ci na sercu mój głos, że chcesz mi pomóc, sprawić, aby żyło mi się lepiej. Jakże mam kogoś wybrać, skoro nikt z kandydatów nic dla mnie nie zrobił. Ty możesz to zmienić. Dofinansowując moje konto poprzez wygranie tej aukcji, zyskasz moją wdzięczność, moje poparcie i mój głos w wyborach. To Ty mi powiesz, na kogo głosować, a ja Ci zaufam, bo wiem, że mi pomogłeś. Zapewniam Ci także anonimowość, jeżeli tylko tego zechcesz" - to oferta jednego z licytujących.
"Kto przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą za głosowanie lub proponuje taką korzyść, podlega karze od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności" - Miłosz Wilkanowicz z Krajowego Biura Wyborczego przytacza kodeks karny. "Sąd może jednocześnie nadzwyczajnie złagodzić karę, jeśli sprawca zdecyduje się na ujawnienie sprawy" - dodaje rozmówca "Metropolu".