Kto zastąpi Arafata?

Największe szanse - wg sondaży przedwyborczych - ma 69-letni Mahmud Abbas, pragmatyczny polityk, który zapowiada ożywienie procesu pokojowego z Izraelem i przerwanie trwającego od wielu lat przelewu krwi.

Abbas, który po zgonie Arafata skupił w swych rękach sporo władzy jako szef Organizacji Wyzwolenia Palestyny, najważniejszego ugrupowania palestyńskiego, nie jest jednak akceptowany przez skrajnie antyizraelskie ugrupowania jak Islamski Dżihad i Hamas, a często krytykowany nawet we własnych szeregach za poszukiwanie osobistych korzyści materialnych.

Według prognoz, cieszy się on poparciem 52-65% Palestyńczyków uprawnionych do głosowania. Nie przesądza to jednak wyniku wyborów, bowiem nie wiadomo do końca, ilu potencjalnych wyborców pójdzie do urn, a ilu posłucha się radykałów wzywających do bojkotu głosowania.

Często w mediach nie wymienia się nawet funkcji, jaką będzie pełnił nowo wybrany przywódca. Nie mówi się nigdy, że będzie on prezydentem Palestyny, rzadko określa się go mianem "prezydenta Palestyńczyków", czasami mianem "głowy władz palestyńskich", albo "prezydentem Autonomii Palestyńskiej". Zamiast tego media światowe piszą z reguły o wyborach "następcy Arafata", nawiązując do zmarłego w listopadzie przywódcy, który ostatnie lata spędzał praktycznie w areszcie domowym, pod kontrolą Izraela.

Uprawnionych do głosowania na palestyńskich terytoriach Zachodniego Brzegu, Strefy Gazy i Wschodniej Jerozolimy jest w sumie około 1,8 miliona obywateli. Są to pierwsze powszechne wybory prezydenckie od 1986 roku, kiedy to prezydentem Autonomii Palestyńskiej wybrano Jasera Arafata.

Lokale wyborcze mają zostać zamknięte po 12 godzinach, to jest o 19:00 czasu miejscowego (18:00 czasu polskiego). Pierwsze wyniki spodziewane są w niedzielę wieczorem, ostateczne rezultaty - w poniedziałek.