Kto nie czyta, ten płaci
Dziesiątki firm, szkół wyższych, a nawet
kościołów popadło w finansowe tarapaty po podpisaniu umowy z
Polskim Rejestrem Internetowym. Firma buduje wirtualny katalog,
ale niechętnie informuje, że robi to za realne pieniądze -
przestrzega "Metro".
Ryszard Przybyłek, szef wrocławskiej firmy Lynx projektującej oczyszczalnie ścieków, dwa miesiące temu otrzymał e-mailem formularz od Polskiego Rejestru Internetowego, w którym miał tylko wpisać aktualne dane swojej firmy, a następnie podpisać się i odesłać dokument. Wszystko miało się znaleźć w międzynarodowej wyszukiwarce internetowej.
Po kilku dniach okazało się, że za usługę trzeba zapłacić. I to wcale niemało. Roczne ogłoszenie w Rejestrze kosztuje 858 euro, a umowa podpisywana jest aż na trzy lata. Spółka prowadzi bowiem w sieci katalog firm z całego świata - w tym także z Polski.
W przeciwieństwie do konkurencji każe sobie za to płacić. O tym ile, klient dowiaduje się dopiero z drugiej strony przysyłanego formularza. Informacja ma wielkość maczku i napisana jest nie jak cały dokument - po polsku, lecz po angielsku.
- Czuję się oszukany - mówi Przybyłek. - Nie zamierzam im płacić, już wysłałem pismo o rezygnacji. Nie przestraszą mnie nawet sądem. W podobnej sytuacji znalazły się dziesiątki polskich firm, wyższych uczelni i państwowych instytucji.
- Mamy z tą firmą same kłopoty, ciągle nękają nas nowymi pismami - przyznaje Wiesław Bogdanowicz z Wydziału Zoologii Instytutu PAN, który nadal znajduje się w rejestrze, mimo że już dawno z usługi zrezygnował. - Nie powinniśmy tam być, ale oni ciągle wysyłają nam faktury - dodaje.
W katalogu pod adresem www.dad-addresses.com można znaleźć także Uniwersytet Gdański, kilka urzędów miast, np. ze Słubic i Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Oni także dali się nabrać, podobnie jak rozsiane po całym kraju parafie. - Zgłoszenia podpisało kilkudziesięciu proboszczów, którzy teraz są nękani rachunkami - wyjaśnia ks. Artur Stopka z portalu Wiara.pl.
Niestety, kto raz się zgłosił do rejestru, wypisać się z niego nie może. Firma prowadząca witrynę zarejestrowana jako DAD Deutscher Adressdienst mieści się w Hamburgu. Próżno jednak szukać jej dokładnego adresu, a podany w wysłanych arkuszach numer telefonu jest numerem faksu. Poszkodowani przedsiębiorcy nie zamierzają się jednak poddawać. Chcą złożyć wspólny pozew do niemieckiego sądu przeciw Rejestrowi.
Swoimi doświadczeniami wymieniają się na razie w internecie. - Uważajcie na nich, bo nie dość, że możecie nieźle za to zapłacić, to jeszcze Rejestr dostarczy to wam wielu kłopotów - ostrzega Tomek, jeden z poszkodowanych, na forum dyskusyjnym portalu egospodarka.pl. (PAP)