Kryminał w hotelu Zacisze
Zabójcy i złodzieje obsługują nieświadomych
tego wczasowiczów. W Borach Tucholskich dziennikarze "Gazety
Wyborczej odkryli taki ośrodek należący do Służby Więziennej.
Reporterzy "Gazety Wyborczej" spędzili tam dobę.
Kobieta wypoczywająca w ośrodku Zacisze pyta spacerującego pod jej balkonem mężczyznę, od kiedy jest na wczasach. On na to: Jakie wczasy? Ja tu odsiaduję wyrok za głowę (zabójstwo - red.).
Taką historię opowiedziała "Gazecie Wyborczej" czytelniczka. Zbladłam. Spakowaliśmy torbę i szybko wyjechaliśmy. Kolega, który polecił nam ośrodek, o więźniach nic nie mówił.
Udając turystów, dziennikarze "Gazety Wyborczej" pojechali do Zacisza. Prowadzi do niego leśna droga, którą przerywa szlaban. Z portierni wychodzi krótko ostrzyżony chłopak.
Panowie ze Służby Więziennej? Nie. To mogę podać rękę - mówi wyciągając dłoń na powitanie.
W recepcji znów pytają, czy nie jesteśmy z SW. Nie jesteśmy - nie należy się nam więc 50-procentowa zniżka i płacimy za dobę 34 zł.
Przed hotelem grabi liście młody mężczyzna w dresie i klapkach pod prysznic. Pytamy o drogę do pokoju nr 101. Pokażę, ale za paczkę fajek - mówi. Papierosy rozplątują język naszemu rozmówcy. Przedstawia się jako "Siwy". Pracuję tu, ale nie na stałe. Siedzę w pace cztery kilometry stąd za obrabianie bryczek.
"Siwy" codziennie razem z kolegami z celi jeździ rowerem do pracy w Zaciszu. Peleton skazanych pędzi przez las wczesnym świtem i późnym wieczorem. Nikt w czasie drogi ich nie pilnuje - podkreślają dziennikarze "Gazety Wyborczej".