Kropiwnicki zrobił show...
Prezydent Jerzy Kropiwnicki dał żenujący popis podczas inauguracji Camerimage. Wyszedł na scenę Teatru Wielkiego z asystentką, a ta z torbą firmową Pabii. Dyrektor festiwalu Marek Żydowicz mówi, że nie miał pojęcia o tym, co później nastąpiło.
29.11.2004 | aktual.: 29.11.2004 09:16
Kropiwnicki donośnymi okrzykami po angielsku powitał międzynarodową widownię, a za chwilę z torby wydobyty został kapelusz. Prezydent ozdobił go pomarańczową opaską. Zawadiacko założył na głowę. Sala w śmiech. Autor tego show wyglądał w kapeluszu country jeszcze mniej poważnie niż w służbowej czapce, którą sam wymyślił dla magistrackich urzędników. Za chwilę asystentka wyjęła z torby duży pomarańczowy szal. Prezydent zarzucił go na szal biały, który jak inni notable oraz ważni goście Camerimage miał już na szyi. Naraz, wzorem stadionowych szalikowców, rozpostarł ten pomarańczowy nad głową...
Symbolika była oczywista, ale sala nie zdołała zachować powagi. To przedstawienie Jerzy Kropiwnicki spointował stwierdzeniem, że nie zapominamy o naszych sąsiadach, że "wolność to coś, co artyści rozumieją najlepiej na świecie".
Piękna myśl stosowna do temperatury politycznej i solidarności z Ukrainą. Ale przedstawienie... Sponsor pana prezydenta (bo jak inaczej rozumieć to obnoszenie się z wielkim firmowym znakiem) nie ma udziału w finansowaniu Camerimage.
Zagraniczni goście z uśmiechem mówili o nadzwyczajnym luzie naszego prezydenta: to świetny aktor komediowy - podkreślali.
Można się było ubawić... a nawet przestraszyć. I jak tu się dziwić, że w Łodzi tak dobrze się czuje twórca pełnego niesamowitości filmu "Miasteczko Twin Peaks" David Lynch?