"Król żelatyny" stawił się w sądzie
Kazimierz G. zwany "królem żelatyny" stawił się po raz pierwszy na swym procesie. Sprawa zarzucanych mu nadużyć podczas prywatyzacji fabryki żelatyny w Brodnicy (woj. kujawsko-pomorskie) trafiła do sądu cztery lata temu, ale proces do dziś się nie rozpoczął.
01.09.2005 16:15
Podczas rozprawy także nie udało się odczytać aktu oskarżenia, a rozprawę odroczono do października. Bezpośrednią przyczyną takiej decyzji była nieobecność obrońców dwóch innych oskarżonych w tym procesie.
Prokuratura zarzuca "królowi żelatyny" i kilku jego współpracownikom m.in. działania mające na celu doprowadzenie do upadku Fabryki Żelatyny SA w Brodnicy, na czym Skarb Państwa miał stracić ponad 4,5 mln zł. Kazimierz G. miał kierować tym procederem - w sumie postawiono mu 10 zarzutów.
Kazimierz G. kwestionował działania wyznaczonego mu obrońcy z urzędu, gdyż mimo zapewnień adwokat nie zdołał na czas zapoznać się z dokumentacją sprawy. Dotychczas przedsiębiorca deklarował brak pieniędzy na obrońcę, ale w czwartek poinformował o możliwości opłacenia adwokata przez "najbliższego przyjaciela". Sąd wniosek odrzucił.
Akt oskarżenia przeciw Kazimierzowi G. trafił do sądu w Brodnicy (woj. kujawsko-pomorskie) w grudniu 2001 roku, ale pierwsza rozprawa odbyła się dopiero rok później. Proces nie mógł jednak ruszyć z miejsca. Oskarżony składał kolejne zaświadczenia o złym stanie zdrowia i nie udało się nawet odczytać aktu oskarżenia.
W związku z tym, że obrońcy Kazimierza G. złożyli wniosek o przesłuchanie całej, 350-osobowej załogi podwarszawskiej fabryki żelatyny Kazimierza G., ze względu na ekonomikę procesową sprawę przekazano do sądu w Grójcu. Tam uznano proces za zbyt zawiły i odesłano do sądu w Radomiu, który uznał wniosek obrońców za nieuzasadniony; sprawa trafiła ostatecznie do Torunia.