Krakowscy studenci zginęli na Mount Blanc
Przygotowywali się do wyprawy przez cały
ostatni rok. W czwartek ratownicy po 48-godzinnej akcji
poszukiwawczej odnaleźli ich zamarznięte ciała na stokach
najwyższego szczytu Europy - donosi "Gazeta Krakowska".
07.07.2007 | aktual.: 07.07.2007 01:23
Anna Pasek (28 l.), Jakub Stanowski (22 l.) ze Stronia pod Wadowicami i Jakub Marek z Nowego Targu na zawsze połączyli swoje losy z Alpami. Dwaj inni uczestnicy wyprawy Michał Bąk (23 l.) i Krzysztof Mirocha (21 l.) uniknęli śmierci. Zdruzgotani nieszczęściem przyjaciół wczoraj dotarli z Włoch do domu.
O tej wyprawie cała piątka marzyła przez ostatni rok. Szczegółowo się do niej przygotowywali. Przeszli już całe Karpaty. Najbardziej z nich doświadczona była Anka, doktorantka z UJ. Kolejnym wyzwaniem miały być Alpy i Mount Blanc- opowiada Mieczysław Stanowski, ojciec tragicznie zmarłego Jakuba.
Rodzice dwóch chłopców, którzy przeżyli wyprawę, mówią, że wrócili z dalekiej podróży, ale zaraz dodają, że serce im pęka na myśl o pozostałej na lodowcu trójce. Ciała trojga alpinistów ratownicy znaleźli w czwartek po południu w głębokiej na pół metra jamie. Być może chroniąc się przed silnym wiatrem wykopali ją sobie w twardym gruncie lodowca. Włoscy ratownicy stwierdzili, że ciała zamarzły w temperaturze 25 stopni poniżej zera. Nie chce nikogo obwiniać - mówiłem mu, żeby nigdzie nie jechał. Uparł się, bo zdobyć Mount Blanc to było jego życiowe marzenie.
Od samego początku, gdy zawoziłem ich w piątek na lotnisko miałem złe przeczucia - mówi Marian Bąk. Wczoraj wieczorem odebrał z lotniska ocalałego syna.
Rodzina Stanowskich od czwartku opłakuje Jakuba. Do końca wierzyłem, że uda się ich odnaleźć żywych. Ale od kilku dni coś niedobrego działo się z bratem Kuby - Bartkiem. Byli bliźniakami. Mieli ze sobą świetny kontakt. Niespokojne zachowanie drugiego syna, który boleśnie przeczuwał los brata, dało mi do myślenia. Zamówiliśmy w czwartek mszę w kościele o ocalenie Kuby i jego kolegów. Msza skończyła się i przyszła potworna wiadomość z Włoch: mój syn nie żyje- opowiada Mieczysław Stanowski.
Może zabrakło im doświadczenia, wyrachowania, pewnego sprytu, który w górach też jest potrzebny. Nie wiem. Nie chcę nikogo obwiniać. Trudno to teraz rozsądzać. Syn nie żyje, to wielka strata dla rodziny- dodaje z ciężkim sercem ojciec Jakuba. (PAP)