Samobójstwo ze strachu?
Mieszkańcy krakowskiej ul. Meiera, we wtorek po południu usłyszeli krzyk, a potem zobaczyli spadające z ósmego piętra ciało. 35-latek przesłuchiwany przez policję tak się wystraszył, że wyskoczył z okna. Całej sprawie przyglądała się jego żona, która siedziała w mieszkaniu razem z policjantami.
Więził i bił
Mężczyzna najprawdopodobniej przestraszył się zeznań, które musiałby złożyć policjantom. Ich wizyta nie była przypadkowa. Młoda kobieta z woj. podkarpackiego, która wynajmowala mieszkanie po sąsiedzku, oskarżyła go o więzienie i bicie. Policję powiadomiła matka 26-letniej ofiary.
- 35-letni Artur K. miał związać ofiarę, znęcać się nad nią, grozić jej i jej rodzinie- mówi Sylwia Bober z biura prasowego małopolskiej policji. Do przestępstwa miało dojść w piątek 11 sierpnia. - Gdy dziewczynie udało się w końcu uwolnić, na drugi dzień wyjechała do znajomych do Niemiec- dodaje Sylwia Bober.
Nie rozliczyła się?
Według zeznań matki, dziewczyna zadzwoniła do niej z zagranicy i opowiedziala co ją spotkało. Policja ustaliła wstępnie, że powodem porwania i dręczenia kobiety były nieporozumienia osobiste oraz inne, dotyczące jakichś rozliczeń finansowych. Według nieoficjalnych informacji, kobieta od kilku lat była związana z Arturem K., mieli też pewne powiązania finansowe. Mężczyzna miał prowadzić podwójne życie - mieszkał w Krakowie w wynajętym mieszkaniu, bo tu pracował. Jego żona mieszka poza miastem i prawdopodobnie nie wiedziała, że mąż ma kochankę.
Jednym z motywów samobójstwa miała być obawa, że żona odkryje drugą kobietę Artura K. Policjanci, po zawiadomieniu ich przez matkę, poszli do mieszkania ofiary, by dokonać oględzin. Inna ekipa odwiedziła mężczyznę i jego żonę, aby złożyli wyjaśnienia. - W pewnym momencie mężczyzna wstał i powiedział, że chce zamknąć drzwi wejściowe. Niespodziewanie podbiegł do okna i bez słowa wyskoczył z ósmego piętra. Zginął na miejscu.
(MP)