"Misiek" zeznawał przed sądem. "W takich sprawach nie ma koleżeństwa"© WP

"Misiek" zeznawał przed sądem. "W takich sprawach nie ma koleżeństwa"

Szymon Jadczak

Paweł M. ps. "Misiek", przywódca kiboli Wisły Kraków, zeznawał w czwartek przed sądem w Katowicach w procesie bojówki Psycho Fans. Najsłynniejszy polski kibol pogrążył swoimi zeznaniami byłych kolegów z Ruchu Chorzów. Obciążył też Damiana D., byłego wiceprezesa Wisły Kraków.

Proces osób oskarżonych o udział w zorganizowanej grupie przestępczej Psycho Fans, czyli bojówki Ruchu Chorzów, toczy się przed katowickim Sądem Okręgowym od 2019 r. Na ławie oskarżonych zasiadły 53 osoby, kilkanaście z nich na rozprawy nadal doprowadzanych jest z aresztów.

Psycho Fansi są oskarżeni o to, że byli najlepiej zorganizowaną i jedną z najbrutalniejszych grup przestępczych w Polsce. Kibole oprócz kibicowania Ruchowi Chorzów mieli zajmować się rozbojami, kradzieżami, pobiciami oraz handlem narkotykami. W wyniku pobicia przez chorzowskich kiboli życie miała stracić przynajmniej jedna osoba – Dariusz P., pseudokibic Górnika Zabrze zakatowany jesienią 2017 r. w Rudzie Śląskiej.

Skruszeni zaczęli mówić

Grupę udało się rozbić dzięki zeznaniom skruszonych kiboli, którzy poszli na współpracę z policją. Jednym z nich był Paweł M. ps. "Misiek". Do niedawna rządził on Wisłą Kraków. Nie tylko bojówką Wisła Sharks, ale i klubem piłkarskim występującym w Ekstraklasie. W latach 2016 – 2018 na czele Wisły stali ludzie powiązani z Sharksami. Dziś ówczesna prezes Marzena S. i wiceprezes Damian D. siedzą w areszcie, podejrzani o wyprowadzanie z klubowej kasy poważnych kwot, którymi musieli się dzielić m.in. z "Miśkiem". A od 2016 r. kibole Wisły nawiązali ścisłą współpracę z kibolami Ruchu Chorzów.

Sam "Misiek", gdy śledczy zabrali się za ściganie kiboli, najpierw przez kilka miesięcy ukrywał się przed policją we Włoszech. Został namierzony jesienią 2018 r. i ściągnięty do kraju. Niemal natychmiast poszedł na współpracę i zaczął obciążać zarówno byłych kolegów z Wisły, jak i z Ruchu.

Wyjątkowe środki dla "Miśka”

W katowickim sądzie "Misiek" pojawił się w czwartek w południe. Jego doprowadzeniu towarzyszyły wyjątkowe środki bezpieczeństwa. Rozprawy odbywają się w dawnym policyjnym kasynie, na terenie koszar oddziałów prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji. Na salę można dostać się tylko po uzyskaniu przepustki. Na ich uzyskanie nie mają szans przypadkowi gapie ani rodziny. W czwartek rozprawie przysłuchiwało się tylko dwóch przedstawicieli mediów. W momencie pojawienia się "Miśka" najpierw oczyszczono korytarze ze wszystkich przypadkowych osób, a następnie sąd zdecydował o usunięciu z sali wszystkich oskarżonych. Wniosek o to złożył sam Paweł M., poparł go prokurator. - Zachodzą okoliczności, żeby przesłuchać świadka bez obecności oskarżonych. To miałoby zapewnić mu swobodę wypowiedzi – mówił prokurator Jacek Otola.

Zaprotestowali oskarżeni kibole Ruchu. - Siedzimy za szybą, dookoła mamy policjantów. Nie mamy szans, żeby coś mu zrobić. Jak świadek będzie mówił prawdę, to nie ma czego się obawiać – próbował przekonywać lider Psycho Fans Łukasz L. ps. "Lucky". Sąd nie przychylił się do tego wniosku.

Po opróżnieniu ławy oskarżonych w sali pojawił się "Misiek". Prowadzony przez dwóch policjantów, w tym jednego z bronią maszynową, ze skutymi rękami i nogami powoli doszedł do barierki dla świadków. Ubrany w czarny sweter i jeansy 42-letni mężczyzna składał zeznania przez ponad dwie godziny.

Tu świadek, tu oskarżony

Sytuacja procesowa "Miśka" jest o tyle skomplikowana, że jego sprawa, początkowo prowadzona przez śląski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej, po jego zatrzymaniu została przekazana do krakowskiego wydziału PK, który prowadził śledztwo w sprawie kiboli Wisły. Tym samym w katowickim procesie występował on jako świadek, mimo że za czyny, które obejmuje proces na Śląsku, "Misiek" ma zarzuty w krakowskim śledztwie. Przy tej okazji pojawiła się wątpliwość podnoszona przez adwokatów – bo ze względu na tajemnicę krakowskiego śledztwa sąd odczytywał zeznania Pawła M. w wersji mocno ocenzurowanej – wycięto z nich niemal wszystkie nazwiska i pseudonimy kiboli Wisły.

Ostatecznie sąd zdecydował, że odczyta wyciągi z przesłuchań "Miśka", a kibol będzie się do nich ustosunkowywał. Paweł M. przyznał się do trzech czynów, które miał popełnić razem z kibolami z Chorzowa: napadu na siedzibę klubu GKS Katowice i kradzież flag z klubowego budynku oraz napadów na kibica GKS-u Daniela Dz. oraz kibica Górnika Zabrze Jarosława P. ps. "Lotek".

Wiceprezes Wisły miał pomagać przy kradzieży

Co ciekawe – z zeznań "Miśka" wynika, że flagi skradzione w Katowicach pomagał ukrywać w siedzibie Wisły Kraków jej ówczesny wiceprezes Damian D. Mężczyzna miał wskazać miejsce, gdzie kradzione fanty będą bezpieczne. Przy okazji Paweł M. wyznał, że w tym napadzie nie brał udziału Grzegorz Z. ps. "Zielak", czyli prawa ręka "Miśka", bo tuż przed akcją "Zielak" poszedł coś zjeść…

Ale rola Grzegorza Z. w sojuszu kiboli Wisły i Ruchu była wyjątkowa. Sojusz dwóch zwaśnionych wcześniej klubów wywołał ogromne zaskoczenie wśród kibiców. A skąd się wziął? Według "Miśka" ze wspólnych interesów i żądzy zarobków. Grzegorz Z. miał prowadzić wspólne interesy z jednym z przywódców Psycho Fans Maciejem M. ps. "Maślak" i panowie mieli uznać, że nawiązanie porozumienia między klubami ułatwi im m.in. handel narkotykami. Sam "Zielak" został w wyjątkowy sposób doceniony przez fanów Ruchu – jako jedyny z ekipy Wisły Kraków został zaproszony na ślub Macieja S. ps. "Maciuś", innego z liderów Psycho Fans. - To ważne w naszym środowisku, kto kogo zaprasza na wesela, urodziny czy inne tego typu imprezy. To oznaka zaufania i docenienia – tłumaczył sądowi "Misiek".

Kolega czy nie – ciąć trzeba

Przerażająco wybrzmiał w sądzie fragment zeznań Pawła M. dotyczący napadu na Daniela Dz. Jesienią 2017 r. "Misiek" razem z Łukaszem B. ps. "Baluś" (też poszedł na współpracę z policją) oraz Danielem U. zaczaili się pod domem szefa kiboli GKS Katowice, a gdy mężczyzna wyszedł z mieszkania zaatakowali go maczetami i gazem. W sumie Daniel Dz. dostał 40 ciosów maczetami. Z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala. W czwartek w sądzie "Misiek" przyznał, że pociął Dz. maczetą, mimo że ten był jego kolegą. – Znaliśmy się z Danielem Dz., znałem się też z kilkoma osobami z ekipy Górnika Zabrze. Poznaliśmy się parę lat temu, umawialiśmy się wtedy na ustawkę pomiędzy ich klubami a Wisłą i Śląskiem Wrocław. Mieliśmy się bić po 120 osób. Ale wpadła policja i nic z tego nie wyszło – opowiadał w sądzie "Misiek". Za co pociął zatem swojego kolegę? – Dz. afiszował się w internecie ze "sprzętem”, czyli nożami i maczetami. I kibice GKS i Górnika zaczęli używać "sprzętu". A kibice Ruchu chcieli się z nimi bić na gołe pięści. Uznaliśmy, że jak potniemy kogoś od nich, to im się odechce "sprzętu" - tłumaczył Paweł M. I dodał, że "kolega czy nie, ale w takich sprawach nie ma koleżeństwa".

Kasa ponad wszystko

Bez skrupułów kibole zachowywali się też w kwestii zarabiania na symbolach swoich grup. Jeden z adwokatów zapytał, czy członkowie Psycho Fans dostawali po wejściu do grupy odzież lub inne gadżety z emblematami grupy. "Misiek" stwierdził, że mogli je dostać, ale musieli za nie zapłacić. Zresztą i tu z czasem nastąpiła dewaluacja kibolskich wartości. - Kiedyś zamawialiśmy 30 koszulek i dostawali je tylko ludzie z ekipy. Potem już liczyła się tylko kasa. I robiło się te gadżety dla pieniędzy. Zamawialiśmy np. tysiąc smyczy Wisła Sharks i sprzedawaliśmy je po zawyżonych cenach, chociaż Sharksów było tak naprawdę 50. A kasa szła na samochody wykorzystywane na akcjach przeciw innym kibolom albo na wsparcie kumpli w więzieniach. Więc potem już dużo przypadkowych osób biegało w ciuchach Psycho Fans albo Wisła Sharks – przyznawał Paweł M.

Z zeznań kibola wynika, że wiódł on całkiem wygodne życie. I tak od grudnia 2016 do kwietnia 2017 r. "Misiek" mieszkał w Tajlandii. Od grudnia 2017 do lutego 2018 r. mieszkał w Stanach Zjednoczonych. W 2017 r. dwukrotnie wyjeżdżał na kilkutygodniowe wakacje do Grecji. Był też na finale Pucharu UEFA w 2018 r. oraz dwóch meczach Mistrzostw Europy w 2016 r.

Być może z powodu ciągłych wyjazdów nie udało mu się utrzymać dyscypliny we własnej ekipie. "Misiek" przyznał, że ekipa Psycho Fans była świetnie przygotowana do bójek dzięki regularnym treningom sportów walki. – Chciałem wprowadzić obowiązek trenowania sztuk walki w Sharksach, ale Kraków jest zbyt rozrywkowym miastem i nie udało mi się tego wprowadzić – przyznał Paweł M.

Podczas kolejnych rozpraw sąd ma kontynuować przesłuchania "Miśka". Tym razem będzie on odpowiadał na pytania oskarżonych kiboli Ruchu Chorzów.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (247)