Kradną gaz na potęgę
W tym roku tylko do końca czerwca ujawniono
we Wrocławiu około tysiąca przypadków kradzieży gazu. Każda taka
ingerencja w instalację grozi ulatnianiem się gazu, a w
konsekwencji wybuchem - pisze "Gazeta Wrocławska".
05.09.2003 | aktual.: 05.09.2003 06:23
Jak twierdzą pracownicy Zakładu Gazowniczego Wrocław, bywa, że gaz kradną emeryci, ale i osoby dobrze sytuowane: prawnicy, lekarze, przedsiębiorcy. Kradną najczęściej właściciele domów jednorodzinnych, rzadziej mieszkańcy bloków czy kamienic, a najrzadziej instytucje i właściciele firm.
Pomysłowość wrocławian w zakresie nielegalnego oszczędzania na gazie jest imponująca. Najprostsza metoda - już niezbyt często spotykana, bo ogromnie niebezpieczna - polega na omijaniu gazomierza za pomocą zwykłej dętki. Najczęściej użytkownicy gazu majstrują przy samych gazomierzach. Chodzi o to, by zatrzymać albo spowolnić obracanie się mechanizmu liczydła.
Bogaci właściciele dużych domów, których legalne ogrzanie jest kosztowne, budują wymyślnie ukryte obejścia licznika. Pod podłogą i kafelkami, zamurowane w ścianach. Niedawno kontrolerzy znaleźli zawór w gniazdku elektrycznym - relacjonuje dziennik.
"Mamy jednak sposoby, dzięki którym prędzej czy później trafiamy na trop gazowych złodziei" - zapewnił gazetę Mieczysław Kobierski, kierownik działu kontroli obrotu gazem. Wyjaśnił, że analizuje się zużycie gazu poszczególnych klientów, robi losowe kontrole, sprawdza anonimowe doniesienia, a wiele oszustw wydaje się przy okazji napraw czy rutynowej wymiany gazomierzy.
Za nielegalne korzystanie z gazu grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Jeżeli złodziej dodatkowo naraża życie, zdrowie czy mienie ludzi, to może trafić za kratki nawet na 8 lat - przestrzega "Gazeta Wrocławska".