Kościół splątany w sobie
Wszyscy kryminaliści, ludzie zwichrowani moralnie wszelkiej maści, kapłani, którzy zbłądzili, pedofile, recydywiści, osoby biorące udział w wykonaniu kary śmierci to zbłąkane owieczki, które gdy wyrażą skruchę, wracają na łono kościoła. Seryjny morderca może liczyć na pomoc duszpasterską, gdy odsiaduje karę więzienia. A kapłan może namówić go do powrotu do kościoła...
17.03.2009 | aktual.: 17.03.2009 14:17
W kościele nie ma natomiast miejsca na: osoby homoseksualne, powtórnie zamężne, poddające się aborcji, żyjące w konkubinacie. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, lecz dostrzegam tu pewien paradoks. Jakby kościół katolicki miotał się między postępem a regresją. Jak mam rozumieć tę dwoistość rzeczy?!
Nie będę powtórnie czytać Biblii. Słuchałam nauk kościoła, gdy zbliżały mnie do Boga i pozwalały zrozumieć czym jest człowieczeństwo. Teraz oddalają mnie od drugiego człowieka, miłosierdzia (dla ofiar gwałtów, dla zrozumienia ludzkiej "innej" miłości, dla ludzi, którzy nie mają odwagi powiedzieć "i nie opuszczę cię aż do śmierci"). Karać za ból, miłość, która nikogo nie krzywdzi, miłość partnerską, pomyłkę w miłości?
Świecki kodeks karny kontra prawo kościelne... Pokrywają się one w pewnych częściach, lecz czyny przewidziane w świeckim prawie zasługują na drugą szansę. Te których (jeszcze?) tam nie ma - kościół piętnuje. Czyżby był to delikatny nacisk na świeckie prawo? Uzupełnienie go? Przypomnienie o moralności?
Popsy