Konto w sieci też kosztuje
Po pięciu latach dynamicznego rozwoju
bankowości elektronicznej w Polsce wiadomo już, że fizycznego
kontaktu z pracownikiem banku nic nie zastąpi. Tradycyjne placówki
mają się dobrze, okres promocji powoli się kończy i trzeba szukać
sposobów podnoszenia rentowności - pisze "Gazeta Prawna".
12.07.2005 | aktual.: 12.07.2005 07:25
mBank wprowadził 0,50-złotową opłatę ze przelew zewnętrzny (wywołało to spore poruszenie wśród klientów i na internetowych stronach dyskusyjnych). Podstawowy rachunek w VW Bank direct, do niedawna bezpłatny, teraz kosztuje 5 zł miesięcznie. To tylko wybrane zmiany ofert. Oprocentowanie e-kont już teraz specjalnie się nie wyróżnia, a standardowe konta przynoszą niskie odsetki rzędu 1% - mówi dziennikowi Maciej Kossowski, doradca firmy Expander. Z drugiej strony - dodaje - banki "marmurowe" - np. BPH, ING Bank Śląski, premiują darmowymi usługami i wyższym oprocentowaniem przede wszystkim aktywnych klientów, zasilających konta regularnie co miesiąc swoimi pensjami.
Jak przyznał niedawno w rozmowie z "Gazetą Prawną" Jacek Obłękowski, członek zarządu PKO BP, bankowość internetowa nie sprawdziła się jako wyłączny kanał dystrybucji, ponieważ klienci nie zrezygnowali z wizyt w oddziałach. Nie ma więc synergii kosztowej. Koszty utrzymania placówek się nie zmieniły, a do tego poniesiono duże dodatkowe wydatki na zbudowanie i rozbudowę elektronicznych kanałów dystrybucji. Bankowość internetowa okazała się rozwiązaniem drogim - mówi Jacek Obłękowski.
Według Cezarego Działowskiego, dyrektora departamentu bankowości elektronicznej w Lukas Banku, najlepszym modelem jest wielokanałowość, czyli posiadanie sieci placówek, oraz dobrze rozwinięte kanały elektroniczne - informuje "Gazeta Prawna". (PAP)