PolskaKonflikt na Gubałówce

Konflikt na Gubałówce

Kryntoc! Wywłaszczyć ich i na połoniny w
Bieszczady z nimi, coby se słuchali jak tam ptosecki śpiewajom! -
tak, według relacji "Gazety Krakowskiej", reagowali na stanowisko
rodziny Byrcynów właściciele działek na stoku Gubałówki, którzy
przystali na ostatnie propozycje Polskich Kolei Linowych.

Konflikt na Gubałówce

22.11.2006 | aktual.: 30.11.2006 10:15

Nic dziwnego, że emocje wśród ludzi zagrały, skoro PKL zaproponowały im podwojenie stawek za dzierżawę: Jeżeli trasa będzie czynna, za 1 mkw. będziemy płacić dwa razy więcej niż dotychczas. Jeżeli trasa nie będzie otwarta, ci, którzy podpiszą z nami umowy dzierżawy, otrzymają symboliczną złotówkę za 1 mkw - mówi Andrzej Laszczyk, prezes PKL.

Chcemy pieniędzy, a PKL chcą nam zapłacić. Bieda by była, żeby nie oni. Byrcyny nam na życie nie dadzą! Ale oni chcą milionów i z sąsiadami się nie liczą, nie kryli oburzenia mieszkańcy Gubałówki.

Byrcynowie są jedyną rodziną która, jak mówi prezes Laszczyk, nie chce rozmawiać o propozycjach PKL. Obecny na konferencji prasowej ich syn, Kacper, twierdzi, że takich jest więcej. Potrafię podać jeszcze 4 rodziny, które zastanawiają się, czy z PKL usiąść do stołu, przekonywał Kacper Byrcyn.

Wystarczy, że Byrcynowie, do których należy 10% gruntu pod trasą, powiedzą "nie" i nie usuną ogrodzenia, którym otoczyli swoją ziemię na Gubałówce, i trasa nie ruszy w sezonie.Z nimi się nie dogada. Trasy nie będzie i pieniędzy też -skonkludowali górale.

Rodzina Byrcynów zwołała we wtorek własną konferencję prasową, podczas której poinformowała, że nie będzie rozmawiać z PKL, a... z prezesem PKP. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)