Konflikt na Gubałówce
Kryntoc! Wywłaszczyć ich i na połoniny w
Bieszczady z nimi, coby se słuchali jak tam ptosecki śpiewajom! -
tak, według relacji "Gazety Krakowskiej", reagowali na stanowisko
rodziny Byrcynów właściciele działek na stoku Gubałówki, którzy
przystali na ostatnie propozycje Polskich Kolei Linowych.
Nic dziwnego, że emocje wśród ludzi zagrały, skoro PKL zaproponowały im podwojenie stawek za dzierżawę: Jeżeli trasa będzie czynna, za 1 mkw. będziemy płacić dwa razy więcej niż dotychczas. Jeżeli trasa nie będzie otwarta, ci, którzy podpiszą z nami umowy dzierżawy, otrzymają symboliczną złotówkę za 1 mkw - mówi Andrzej Laszczyk, prezes PKL.
Chcemy pieniędzy, a PKL chcą nam zapłacić. Bieda by była, żeby nie oni. Byrcyny nam na życie nie dadzą! Ale oni chcą milionów i z sąsiadami się nie liczą, nie kryli oburzenia mieszkańcy Gubałówki.
Byrcynowie są jedyną rodziną która, jak mówi prezes Laszczyk, nie chce rozmawiać o propozycjach PKL. Obecny na konferencji prasowej ich syn, Kacper, twierdzi, że takich jest więcej. Potrafię podać jeszcze 4 rodziny, które zastanawiają się, czy z PKL usiąść do stołu, przekonywał Kacper Byrcyn.
Wystarczy, że Byrcynowie, do których należy 10% gruntu pod trasą, powiedzą "nie" i nie usuną ogrodzenia, którym otoczyli swoją ziemię na Gubałówce, i trasa nie ruszy w sezonie.Z nimi się nie dogada. Trasy nie będzie i pieniędzy też -skonkludowali górale.
Rodzina Byrcynów zwołała we wtorek własną konferencję prasową, podczas której poinformowała, że nie będzie rozmawiać z PKL, a... z prezesem PKP. (PAP)