Komisja na manowcach
Dwudniowe przesłuchania premiera przed sejmową komisją śledczą były pokazem wszystkich jej grzechów: ułomnej procedury, stronniczości przewodniczącego, niekompetencji przesłuchujących i arogancji przesłuchiwanych. Cała idea powołania komisji i publicznych przesłuchań została ostatecznie skompromitowana w jałowej pyskówce i partyjniackim zacietrzewieniu. Nie wierzę, byśmy dowiedzieli się czegoś nowego w sprawie Rywina. Jeszcze mniej wierzę w możliwość postawienia kogokolwiek przed sądem.
30.04.2003 | aktual.: 30.04.2003 15:45
Sprawdza się logika każdej kolejnej polskiej afery: w miarę upływu czasu śledztwo coraz bardziej grzęźnie. Ułomne hipotezy śledczych nie są wstanie przybliżyć nas do jakiejkolwiek prawdy. Kolejni świadkowie wzywani przed komisję po prostu nie chcą mówić wszystkiego co wiedzą. Chyba trzeba by wziąć ich na męki, by wydusili coś ponad formułki w rodzaju „to nie ja”, lub sloganowe zapewnienia o poszanowaniu prawa, czystości polskiej polityki i nieskalanej demokracji panującej w III RP.
Jak możliwe jest, żeby Lech Nikolski – szef gabinetu politycznego premiera – dowiedział się o całej sprawie z prasy? Na miejscu premiera natychmiast zwolniłbym tak niedoinformowanego podwładnego. Z kolei premier Miller oświadczył, że „w polskim sejmie nie można kupić ustawy”. Gdybyż to była prawda. Jednak istnieją na ten temat raporty i Banku Światowego i Transparency International, które wskazują, że jednak można. Podawane były nawet taryfy jakie obowiązują u chłopców z Wiejskiej.
Oczywiście nikt tego publicznie nie potwierdzi. Ale wyłącznie na tej zasadzie, na jakiej długo trzymano „pod suknem” korupcyjną ofertę Rywina. Bo może nikt się nie dowie, bo nie ma materialnych dowodów, bo nikt nikogo nie złapał za rękę.
Sejmowa komisja śledcza wyczerpała już swoją formułę. Okazało się, że nie ma sposobu na „wyduszenie” prawdy od przesłuchiwanych. Przecież nie grożą im żadne sankcje, ani nawet odwołanie z pełnionych obecnie funkcji.
Moja propozycja: powołajmy koleją komisję, która zajmie się badaniem poczynań tej pierwszej. Na początek proponuję kontrolę billingów wezwanych dotąd świadków, czy aby nie kontaktowali się przed przesłuchaniami celem uzgodnienia zeznań. Jestem gotów założyć się, że tak właśnie było.
Jan Pawlicki