Kombinator
Jerzy Szymura był winny 17 tys. zł dwóm
firmom przygotowującym mu kampanię reklamową do Senatu. Firmie Art
z Rydułtów - 7 tys. zł za ulotki, plakaty, postery, Śląskiej
Agencji Reklamy i Marketingu z Chorzowa 10 tys. zł m.in. za
zorganizowanie spotkań w plenerze z wyborcami - pisze "Dziennik
Zachodni".
Zwlekał od października, nie pomagały monity, rozmowy dyscyplinujące z działaczami Prawa i Sprawiedliwości. Nie było na niego mocnych. - Oddaliśmy sprawę do sądu - przyznała w piątek "DZ" Iwona Figler, szefowa Art-u.
- To nasza największa pomyłka - mówi o Szymurze jeden ze śląskich działaczy PiS. - Jest nam za niego wstyd. Świecimy za niego oczami. Te firmy kredytowały naszą kampanię wyborczą, a tu taka sytuacja.
Szymura jest jednym z bogatszych śląskich parlamentarzystów, co miesiąc dostaje 10 tys. zł diety, do tego drugie 10 tys. zł na prowadzenie biura senatorskiego. Pieniądze na biuro bierze, ale mimo deklaracji nie otworzył jeszcze filii swego biura w Jastrzębiu. Wspólnie z czterema posłami PiS z okręgu rybnickiego, skąd startował, "stacjonuje" w biurze partii w Rybniku.
- Musi otworzyć filię do końca lutego, rzeczywiście się ociąga. Co mam więcej powiedzieć - mówi zażenowany Bolesław Piecha, szef PiS w okręgu rybnickim, który wprowadził Szymurę na listę wyborczą. Szymura dostał rekomendację PiS w ostatniej chwili. Na miesiąc przed wyborami. Zadeklarował na kampanię 50 tys. zł z własnej kieszeni. - Nie wpłacił ani złotówki - mówi członek PiS. Jego kampania, według naszych informacji, kosztowała ok. 30 tys. zł.
Art i Sarim przygotowywały całą kampanię kandydatów PiS z okręgu rybnickiego, która kosztowała ok. 200 tys. zł. Za usługi zapłacili co do złotówki nawet ci, którzy się do parlamentu nie dostali np. Grzegorz Dziewior czy Wincenty Klyppa. Tylko nie Szymura. W piątek, po interwencji "DZ" Jerzy Szymura pojechał do firm. 7 tys. zł zapłacił Art-owi, właścicielowi Sarimu obiecał że zapłaci dzisiaj. (PAP)