Kolejny dzień procesu Krakowiaka
Jestem niewinna, nie mogę siedzieć w więzieniu za coś, czego nie popełniłam, mówiła we wtorek przed Sądem Okręgowym w Katowicach Grażyna B. - jedyna kobieta oskarżona w procesie gangu Janusza T. ps. Krakowiak.
Sąd rozpoczął przesłuchiwanie Grażyny B. - właścicielki agencji towarzyskiej w Koninie - już podczas poprzedniej rozprawy.
Prokuratura zarzuca jej zlecenie zabójstwa szefa innej agencji towarzyskiej w Koninie i wprowadzenia na rynek 18 kg amfetaminy, dostarczonych jej przez gang "Krakowiaka".
Mirosław S. nie był dla mnie konkurencją. On działał na rynku od dwóch lat, ja od dziesięciu. Kolegowałam się z nim wiele lat, wiedziałam wcześniej, że chce założyć własną agencję. Nie miałam z nim żadnych zatargów i powodów, by robić mu krzywdę - wyjaśniała oskarżona.
Twierdzi ona, że podobnego zdania jest sam pokrzywdzony - postrzelony w kolano Mirosław S. Grażyna B. uważa, że pomawia ją świadek koronny (Wiesław Cz. ps. Kastor). Według jej wyjaśnień - do mężczyzny strzelił sam Wiesław Cz., ponieważ się pokłócili. "Kastor" miał mieć pretensje do S. m.in. o to, że zapłacił w jego agencji wysoki rachunek za drinki.
Pytana o stan trzeźwości uczestników zajścia Grażyna B. powiedziała, że nie piła alkoholu, ale towarzyszący jej mężczyźni byli nietrzeźwi. To może śmiesznie zabrzmi, ale jestem wrogiem narkotyków i alkoholu - dodała, wzbudzając wesołość na sali rozpraw.
Kobieta zaprzeczyła też we wtorek, jakoby otrzymywała narkotyki od członków gangu. Tej nocy nigdzie nie wychodziłam, mogą to potwierdzić świadkowie, nie przyszedł też do mnie nikt, komu mogłabym podać narkotyki. Niczego nie znaleziono rano podczas rewizji. Trudno sobie wyobrazić, żeby mieć narkotyki w agencji, gdzie kręci się tyle ludzi, są często policyjne naloty, a i pracownicy mogliby donieść na policję - mówiła.
Wyjaśniła też, że nie zna "Krakowiaka". Po raz pierwszy usłyszałam to nazwisko podczas przesłuchania w Katowicach. Nigdy nie rozmawiałam z Januszem T., w ogóle nie miałam ze Śląskiem żadnych kontaktów - mówiła. (mk)