Kłopoty mecenasa W.
Prokuratura w Białymstoku bada, czy mecenas
Jan Widacki nakłaniał świadków do składania fałszywych zeznań,
informuje "Życie Warszawy". To kolejne postępowanie dotyczące
prof. Widackiego.
Śledztwo w Białymstoku wszczęto po wrześniowej publikacji "Życia Warszawy". Gazeta ujawniła wówczas, że mec. Widacki odwiedził w więzieniu skazanego za zabójstwo Sławomira R. Więzień ujawnił gazecie, że mecenas zaproponował mu złożenie zeznań na korzyść jednego z szefów "Pruszkowa", Mirosława D. ps. Malizna. - Miałem zeznać nieprawdę po to, by "Malizna" uniknął kary za zlecenie zabójstwa "Pershinga", szefa gangu pruszkowskiego, powiedział R.
Ze szczegółami opowiedział, w jaki sposób dotarł do niego prof. Widacki, w procesie apelacyjnym reprezentujący Mirosława D. -_ Dostałem widokówkę od żony jednego z szefów "Pruszkowa". Było tam napisane, że odwiedzi mnie pan W._ Widacki potwierdził, że był u R., ale zaprzeczył, by nakłaniał go do składania fałszywych zeznań.
Mec. Widacki miał też nakłaniać do składania fałszywych zeznań Marka Dochnala. Prokuratura w Łodzi wszczęła w tej sprawie śledztwo po doniesieniu komisji sejmowej badającej aferę Rywina. Widacki, jako pełnomocnik Jana Kulczyka, w zamian za korzystne zeznania, miał obiecywać Dochnalowi pomoc w wyjściu z aresztu. (PAP)