Kłamią, że nie kłamali
Stało się. Dwoje policjantów z komisariatu
na Dworcu Centralnym - sierżant Tomasz Twardo i st. posterunkowa
Justyna Zawadka - zginęło w wypadku drogowym w Jabłonnem, na
trasie z Siedlec do Warszawy. Tak oto dwoje funkcjonariuszy życiem
przypłaciło wybryk Tomasza Serafina, b. policjanta z komisariatu,
którego PiS zrobiło dyrektorem w MSWiA, bonzą, który spóźniwszy
się na pociąg zażyczył sobie podwiezienia do domu, do Siedlec -
pisze "Trybuna".
06.12.2006 | aktual.: 06.12.2006 02:24
"Grzeczność" uczynił mu komendant dworcowego komisariatu, koleżka. Wbrew przepisom zrobił ze swoich podwładnych szoferów "jaśnie pana", a z policyjnego samochodu taksówkę. Obaj już nie pracują, ale Serafin nie jest tylko dyrektorem - w MSWiA pozostał. Na pytanie dziennikarza - dlaczego?, wiceminister Surmacz powiedział: czy uważa pan, że pozbawienie dyrektorskiego stanowiska to mała kara? W obliczu śmierci dwojga policjantów tego typu odpowiedź to bezczelność - uważa "T".
Bez wątpienia jednak polityczną odpowiedzialność za tę śmierć, za skandaliczne postępowanie b. dyrektora Serafina i za butę wiceministra Surmacza ponosi minister Ludwik Dorn. W tej sprawie MSWiA od początku kręciło. W rezultacie rozwinięcie akcji poszukiwawczej na wielką skalę opóźniło się o 12 godzin.
Pierwsze informacje, jakie przekazano mediom, mówiły, że policjantów wysłano na polecenie MSWiA z tajną misją do Suwałk. Ta wersja obowiązywała do niedzielnego południa. W niedzielę rano policja informowała jedynie, że trwa akcja poszukiwawcza. Według oficjalnej wersji MSWiA, policjantów rzekomo poszukiwano już w dwie godziny po odprawie, o 7.00 rano w sobotę, kiedy nie pojawili się na zakończenie służby.
"Trybuna" przypomina, że telefon komórkowy, który mieli ze sobą ci nieszczęśnicy, zamilkł o trzeciej nad ranem w nocy z piątku na sobotę. Jak dziś wiemy - w chwili wypadku. Czy na pewno od trzeciej rano aż do siódmej nikogo nie zainteresowało, że już więcej się nie meldowali, że nie meldowali, jak daleko jeszcze są? Z nieoficjalnych informacji wynika, że Dorn chciał tę sprawę tuszować, nie chciał, żeby wyszło na jaw, jakie obyczaje panują w policji i w resorcie pod jego rządami. (PAP)