Kieszeń biegłego
Sąd uznał za winnego toruńskiego lekarza, który w zamian za 200 złotych wystawił lewą obdukcję - informuje "GP".
17.10.2003 | aktual.: 17.10.2003 06:33
W styczniu ubiegłego roku "GP" zrelacjonowała sądowe perypetie Witolda K., oskarżonego o pobicie teściowej. Mężczyzna utrzymywał, że do aktu przemocy nigdy nie doszło, a obdukcja, którą przedstawiła sądowi kobieta jest fikcyjna.
Aby przekonać o tym sąd, Witold K., w porozumieniu ze swoją znajomą, dokonał prowokacji. Kobieta najpierw udała się do doktora Krzysztofa K., któremu - jak twierdzi - za zaświadczenie zapłaciła 200 złotych nie zdejmując nawet płaszcza. Lekarz w obdukcji przeznaczonej dla sądu poświadczył obecność licznych sińców na plecach prowokatorki. Przebieg "badania" został zarejestrowany na taśmie magnetofonowej.
Po wizycie u doktora K. kobieta udała się do lekarza pogotowia. Ten zaświadczył... brak jakichkolwiek obrażeń. Obaj lekarze zaręczają, że wszystko co napisali było prawdą.
Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Grudziądzu, ponieważ Krzysztof K. wielokrotnie jako biegły współpracował z toruńską Temidą. Sędziowie z Grudziądza uznali, że doktor K. winien jest przestępstwa z artykułu 271, który głosi, że "funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę, co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega grzywnie, albo karze ograniczenia wolności".
Toruński lekarz został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Przez najbliższe dwa lata nie będzie mógł również pełnić funkcji biegłego. Wyrok nie jest prawomocny.