Kazik Staszewski dla WP: pół roku
Ani się człowiek obejrzał jak minęło półrocze od jesiennych wyborów do parlamentu. Głosem ludu upadła idea Czwartej Rzeczypospolitej, która była li tylko ideą, bowiem w życie wprowadzić jej poprzednia ekipa nie była w stanie.
27.05.2008 | aktual.: 27.05.2008 15:47
W takiej Francji gdy zmieniano numerację Republiki towarzyszyły temu naprawdę konkretne zmianu konstytucjonalne i prawne – u nas nie wyszło to poza krąg pewnych postulatów. Ja też uległszy histerii antypisowskiej nie dość, że poszedłem na wybory to zagłosowałem przeciw. Szczerze rzecz ujmując - nie bardzo za kimś, lecz przeciw komuś raczej. Myślę tak sobie dzisiaj ,że lepiej było w domu zostać - raz to z takiego powodu, że nie daję zgody na ordynację wyborczą, która nie daje mi możliwości głosować na mojego kandydata, a jest jedynie czymś na kształt plebiscytu partyjnego, dwa - rozczarowanie mniejsze.
Zaczęło mi to wonieć nieprzyjemnie już w momencie, gdy zwycięzcy wybrali sobie na partnera koalicyjnego PSL. Ta najbardziej moim zdaniem szkodliwa dla wolnej Polski partia skupia jak w soczewce wszystkie wynaturzenia towarzyszące rodzącej się i młodej demokracji. Będąca w istocie czymś na kształt związku zawodowego rolników od 1989 roku jest przykładem wszystkiego co najgorsze w polityce tak wyższego jak (i może tutaj jeszcze bardziej) niższego szczebla. Do dziś, mimo tej całej ruchawki uważam, że optymalnym rozwiązaniem w 2005 byłby POPIS, ale skoro do tego nie doszło sprawy potoczyły się tak jak się potoczyły. Tym bardziej trwogą napawał mnie wybór koalicjanta. To prawda, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, tym niemniej pamięć o dokonaniach ludowców w niedalekiej przecież przeszłości powodowała odruch odrzucenia. Tak się zaczęło.
No i trwamy. Mam taką teorię, że Tusk już po porażce w wyborach na prezydenta zaczął grać długofalowo z perspektywą kolejnej prezydentury. Brat Jarosław z braku laku musiał się zadać z Lepperem i Giertychem i chociaż poległ, to jednocześnie obu panów sprowadził do politycznego niebytu. Zaś zwycięzcy kolejnych wyborów naobiecywali wiele wprowadzając nas w nowy etap czasów miłości. A w czasach miłości mało się dzieje. Do tego stopnia, że od paru miesięcy wszelakie wiadomości są nudne jak flaki z olejem i do newsa dnia urasta widomość o karambolu samochodowym w okolicach Zielonej Góry. To z jednej strony dobrze, że nie żyjemy w ciekawych czasach (jest to przecież swego rodzaju klątwa), ale wobec w miarę przytomnie brzmiących zapowiedzi sprzed sześciu miesięcy marazm jest aż nadto widoczny.
No marazm nie do końca. Nasz rząd uznał przecież Kosowo, co jest dla mnie bodaj największym wstydem polityki zagranicznej ostatniego dziewiętnastolecia. Wycofano się z idei podatku liniowego i utrzymano kryminalny w swej istocie podatek od lokat i zysków. Minister sprawiedliwości większość swojej energii poświęca abyśmy za usługi prawnicze bulili coraz więcej, a mamy ponoć najmniej adwokatów na 1000 mieszkańców w Europie (poza tą przysłowiową Albanią zdaje się). Ziobro był doprawdy okej chcąc otworzyć korporacje prawnicze na szarych kandydatów (w tym przypadku jak ulał pasuje powiedzenie chyba amerykańskie - popieraj sprawy a nie ludzi). O grzebaniu w systemie ochrony zdrowia nie wspomnę, bo to jedynie o pomstę do nieba wyje. A swoją drogą czy pamiętacie państwo jak pani Kopacz pięknie solidaryzowała się z pielęgniarkami w tzw. białym miasteczku by po objęciu teki ministra zdrowia zupełnie przejąć język i argumentację drugiej strony? Takoż drogi na Euro 2012 budowane są z impetem i parą pełną. A stadiony to
już właściwie są.
Zastanawia mnie,że w tym całym trwaniu nakierowanym na kolejne wybory słupki poprcia dla PO rosną. Pewno z braku laku, bo PiS w kryzysie jakimś samo zapętlonym. Do tego wszystkiego niedoszły szef sprzątaczy oskarżył głowę państwa o podsłuchiwanie. To kolejne zwarcie jest pewno introdukcją do hucznej zmiany barw połączonej z objęciem lukratywnej synekury. Ale jakby co to lato idzie i już dziś za oknami czuć tego przedsmak. Bo do wczoraj jeszcze nie było. I tylko Pawlak z Sawickim lody kręcą w terenie spokojnie i z dala od wścibskich oczu.
Kazik Staszewski dla Wirtualnej Polski