PolskaKażdy może wysadzić reaktor

Każdy może wysadzić reaktor

Reaktor atomowy w Świerku pod Warszawą w ogóle nie jest pilnowany!
Dzienikarz "Faktu" dostał się tam przez dziurę w płocie i nikt go nie
zatrzymał! A gdyby to był prawdziwy terrorysta?!

28.08.2004 | aktual.: 28.08.2004 09:17

Czwartek. Godzina 16. Potężny wybuch wstrząsa Instytutem Energii Atomowej w Świerku. Na terenie obiektu zamieszanie. Kilka minut później już wiadomo. Terroryści podłożyli bombę pod kopułę reaktora atomowego Ewa. W miejsce wybuchu docierają służby ochrony radiologicznej. Ale jest już za późno. Kopuła reaktora uległa rozszczelnieniu. Mordercza radioaktywna chmura już zmierza w kierunku Warszawy! Dotrze tam w 15 minut.

Całe szczęście to tylko scenariusz grozy! Ale jakże realny! W dobie ataków terrorystycznych i zagrożenia Polski reaktor jest zupełnie bezbronny! Pod kopułę może podejść każdy, a ochrona nawet nie zauważy, że ktoś podkłada tam bombę!

Dyrekcja Instytutu Energii Atomowej w Świerku pod Warszawą w obawie przed ewentualnymi atakami wzmogła ochronę. Przynajmniej tak twierdzi. Superczuły system monitoringu. Wszędobylskie kamery, czujki ruchu i uzbrojone w karabiny patrole. Cały obiekt przypomina na pierwszy rzut oka oblężoną twierdzę. Nic dziwnego. Reaktor to wymarzony cel dla terrorystów. - Nawet mysz się nie prześliźnie! Jeżeli pan spróbuje dostać się na teren instututu, ochrona będzie strzelać - straszy Jerzy Kozieł, zastępca dyrektora ds. bezpieczeństwa jądrowego w instytucie.

Sprawdziłem. Ku mojemu przerażeniu... udało mi się wejść do środka! To straszne, ale dostanie się pod reaktor nie sprawiło mi żadnego wysiłku. Wystarczyło przejść... przez dziurę w ogrodzeniu! Spodziewałem się snajperów albo patroli z psami. Zamiast tego natknąłem się na leniwą ochronę, która jadąc polonezem, nawet nie zainteresowała się obcym mężczyzną z plecakiem, który stoi pod reaktorem! Wystarczyło wtedy przerzucić plecak przez wewnętrzne ogrodzenie chroniące kopułę reaktora i spokojnie wyjść głównym wejściem.

Próbowałem sprowokować ochronę do interwencji. Przez prawie pół godziny błąkałem się po terenie. Pytałem nawet personel o drogę do wyjścia! Kompletnie nikt nie zareagował! O zgrozo, nawet ochroniarz przy głównej bramie!

- Pierwszy raz pana widzę, gdzie pan pracuje? - spytał od niechcenia. - Jestem tu nowy - odparłem. Wypuścił mnie, nawet nie legitymując. Nie sprawdził też obowiązkowej przepustki, której oczywiście nie miałem!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)