Kaukaz płonie
Nikt nie potrafił zaproponować rozumnego i
pokojowego, a nie siłowego rozwiązania konfliktu na Kaukazie. Dziś
Rosji potrzeba śmiałości de Gaulle'a, dzięki której potrafił
zakończyć wojnę w Algierii. Inaczej nic nas nie ocali przed zarazą
terroru - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", znany
rosyjski socjolog Jurij Lewada.
04.09.2004 08:00
Jego zdaniem, przede wszystkim trzeba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wciąż płonie Kaukaz. Nie ma co udawać, że tam jest wszystko w porządku (a ten punkt widzenia lansuje się na najwyższych szczeblach), bo to nieprawda. I trzeba wielkiej mądrości, bezstronności i opanowania, aby szukać wyjścia z sytuacji i wreszcie je znaleźć. Takie, które rzeczywiście doprowadzi do uspokojenia.
W ocenie Lewada, niestety, nikt czegoś takiego nie proponuje. I oto widzimy nadzwyczaj dziwne zjawisko - wszyscy długo milczą, nawet prezydent. Podobnie jego krytycy, czyli demokraci i ludzie im bliscy, nie odzywają się, jakby w ogóle nigdy nie istnieli. Cisza absolutna - nie słychać nic - ani krytyki, ani poparcia, analizy tego, co się dzieje.
Pytany dlaczego, Lewada odpowiedział, że może władze nie potrafią podjąć decyzji, może nie wiedzą, co powiedzieć. To naprawdę straszne.
Według rosyjskiego socjologa, generalnym problemem jest w Rosji bezpieczeństwo ludzi. W całym kraju, w Moskwie i poza nią. W samolotach, pociągach, na ulicach, w każdym czasie i w każdym miejscu. Bez przerwy się o tym mówi, w metrze np. przez głośniki nieustannie powtarzają: "Obywatele, zwracajcie uwagę na przedmioty podejrzane, na podejrzanych ludzi!" To oczywiście zwyczajne zawracanie głowy. W istocie rzeczy nie robi się nic i to, co się stało, dowodzi, że nie stosuje się najbardziej elementarnych środków zapewniającym ludziom bezpieczeństwo - uważa Lewada. (PAP)