Kajdanki to nie dowód
Zaledwie kilku godzin potrzebowali
policjanci z regionu, żeby ustalić, że zgłoszona kradzież
ciężarówki z 20 tonami miedzi została sfingowana. Zatrzymano już 7
osób - informują "Nowości".
21.10.2004 | aktual.: 21.10.2004 06:58
We wtorek rano 30-letni Maciej R. powiadomił policję, że 18 października został napadnięty na parkingu w Małej Nieszawce. W kajdankach Skrępowano go kajdankami i wywieziono do lasu. Czterej napastnicy, którzy - według ofiary napadu - mieli broń, ukradli auto za prawie 200 tysięcy wraz ładunkiem miedzi wartej 180 tysięcy złotych.
Transport jechał z Białorusi do Niemiec. Kiedy policjanci zaczęli badać sprawę okazało się, że było zupełnie inaczej. Funkcjonariusze ustalili, że jeszcze 16 października kierowca auta porozumiał się z właścicielem jednego z toruńskich punktów skupu złomu. Kilka dni później zostawił tam kontener z miedzią i sam wsiadł do ciężarówki bez ładunku i pojechał w kierunku Gdańska.
W pobliżu miejscowości Nowe skręcił do lasu. Tam wraz z kolegami upozorował napad. Dał się skuć w kajdanki i z nimi na rękach dotarł do stacji benzynowej w pobliży Chełmna, skąd powiadomił policję o fikcyjnym napadzie.
Policjanci zatrzymali już siedem osób zamieszanych w tę sprawę. Między innymi właściciela punktu skupu złomu w Toruniu, który miał wypłacić kierowcy Tir-a za pozostawioną miedź 180 tysięcy złotych. Na poczet przyszłej kary zarekwirowano "złomiarzowi" samochód wyceniony na 50 tysięcy złotych. Prowadzący postępowanie odnaleźli rzekomo skradzioną ciężarówkę, która wróciła do właściciela - firmy przewozowej z okolic Torunia. Odzyskano też miedź. Policja chce, aby kierowca podejrzany o sfingowanie napadu trafił do aresztu.(pap)