Od początku nasze rozmowy były jakieś dziwne. W telewizji coś kręcili... - mówi Krzysztof Piasecki. Byliśmy już umówieni do tego stopnia, że wymyślaliśmy tytuł programu, robiliśmy zdjęcia do czołówki. Uzgodnioną mieliśmy też stawkę, za jaką będziemy pracować. Na antenę mieliśmy wchodzić w styczniu. Za jakiś czas telewizja poinformowała Janusza Rewińskiego, to on był głównym negocjatorem, że mogą nam zapłacić o 10 proc. mniej. Zgodziliśmy się. Potem dowiedzieliśmy się, że jednak nie wchodzimy na antenę w styczniu, ale w lutym. W końcu dowiedzieliśmy się, że pieniądze, jakie dostaniemy będą mniejsze o 50 proc. Więc nie mieliśmy innego wyjścia niż odmówić - opowiada na łamach gazety satyryk. (PAP)
Więcej: Trybuna - Kabaret Dworaka