Jordin Sparks
Recenzja: Hirek Wronek ocenia płytę Jordin Sparks - Jordin Sparks,
wydawca: Jive.
Nieczęsto zdarza się, żeby program wyszukujący muzyczne talenty rzeczywiście znalazł talent. Tak jest w przypadku młodziutkiej Jordin Sparks, która wygrała szóstą edycję amerykańskiej wersji popularnego "Idola". Sparks, pomimo zaledwie 17-lat, jak mało kto potrafi operować głosem bez zbędnych popisów, wyśpiewując przy tym nie tylko pretensjonalne ballady, ale również bardziej bujające, funkowe numery. "Jordin Spaks" to doskonale wyprodukowany, bezpretensjonalny album z czarnym popem, którego można słuchać bez uczucia zażenowania. Wszystko jest na swoim miejscu, dźwięki SA dobrze wyśpiewane, a kompozycje doskonale sprawdzają się zarówno na parkiecie (retro-wycieczka w kierunku lat 80. "Shy Boy" albo "Young and In Love") jak i podczas romantycznych wieczorów młodych kochanków ("Next to You", "Just for the Record").
Sparks nie uwierzyła, że już jest gwiazdą, chociaż zadatki na taką ma - jest dobrą odtrutką na głupkowate, niezbyt muzycznie wciągające popisy kolejnych gwiazdeczek, które z muzyką nie mają za wiele wspólnego. Młoda Amerykanka sięga po wyświechtane nieco terytorium R&B i hip-hop, ale doskonale daje sobie na nim radę, co słychać w singlowym "Tattoo" z doskonałą partią gitary akustycznej. Być może jesteśmy świadkami narodzin nowej gwiazdy, której pary wystarczy na więcej, niż tylko wygranie "Idola" i nagranie debiutanckiego krążka.
Ocena: 4