Pisze ona, że jezioro jest zielone. Przy brzegu zamiast przejrzystej wody - gęsta, cuchnąca maź. To kwitną glony. Jak zaczną się rozkładać, w wodzie pojawiają się niebezpieczne dla zdrowia toksyny. Turyści mówią o smrodzie ścieków spuszczanych do jeziora, wędkarze narzekają na brak ryb. Zniknęły też kormorany. Szef stacji metorologicznej w Radzyniu koło Sławy, Alfred Roesler ostrzega: "Tuż przy jeziorze, na rzece Obrzycy, jest jedno z ujęć wody pitnej dla Zielonej Góry".
Z ustaleń dziennika wynika, że na dnie jeziora jest trzymetrowy osad zanieczyszczeń - z czasów, gdy Sława nie miała jeszcze oczyszczalni. A wybudowana kilka lat temu oczyszczalnia nie jest już w stanie przyjąć wszystkich ścieków z zakładów mięsnych, które powstały w pobliżu. Pracuje w nich ponad dwa tysiące ludzi.