"Jednostronna" pomoc wójta
Dzieci ze Smoliny, maleńkiej wsi w gminie
Brudzew (powiat turkowski), będą dowożone do szkoły. Na razie
wiadomo, że na pewno zimą, i że... w jedną stronę, donosi "Gazeta
Poznańska".
24.09.2005 | aktual.: 24.09.2005 09:45
Dzieci ze Smoliny muszą pokonać pieszo ponad cztery kilometry, by dojść do szkoły w sąsiednich Chrząblicach i wrócić do domu po lekcjach. Dziesięcioro maluchów ze szkoły podstawowej nie kwalifikuje się do dowożenia ich do szkoły, bo nie mają do pokonania trzech kilometrów z domu do szkoły w jedną stronę (a tak chce ustawa), tylko "zaledwie" dwa z okładem.
- Żal nam najbardziej tych maluchów. Chodzą polną drogą jesienią po kolana w błocie, a zimą prawie po pas w śniegu, bo to droga na skróty i nikt tam nie odśnieża. Od kilku lat prosimy kolejnych wójtów o dowożenie naszych dzieci, ale bezskutecznie, skarżą się rodzice dzieci.
Wreszcie zapadła decyzja, że dzieci będą dowożone do szkoły, na pewno zimą, ale niestety tylko w... jedną stronę. - Przecież to się w głowie nie mieści, żeby wpaść na taki pomysł. A co my mamy zrobić z tymi dzieciakami po lekcjach? Zaprowadzić im rowery pod szkołę, żeby na nich wróciły do domów? To już lepiej niech zostanie tak jak było, mówią zawiedzeni rodzice.
Maciej Rosiak, wójt Brudzewa, bezradnie rozkłada ręce.- Nie jest to sprawa łatwa. Żeby dowozić maluchy do szkoły ze Smoliny, dzieci z innych wsi muszą wsiadać do autobusu szkolnego już o godz. 6.50. Ale najgorsze problemy zaczynają się z odwiezieniem tych dzieci ze szkoły do domów. Każde z nich kończy lekcje o innej porze. Niektóre musiałyby czekać na autobus dwie, trzy godziny. A gdzie miałyby czekać? W maleńkiej szkole w Chrząblicach nie ma świetlicy, nie ma więc opiekuna, który mógłby się tymi dziećmi zająć przez ten czas, mówi Rosiak.
Stanęło na tym, że dzieci na pewno będą dowożone. Teraz wójt pracuje nad ułożeniem takiego planu odwożenia ich do domów po lekcjach, który zadowalałby wszystkich. (PAP)