Jeden psycholog szkolny na kilkaset dzieci. "Sytuacja jest dramatyczna"
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- W Polsce jeden psycholog szkolny na etacie przypada na 785 uczniów. To nie do pomyślenia. Dziecko ma próbę samobójczą w środę i musi czekać do poniedziałku, bo psycholog jest akurat w innych placówkach - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Dominik Kuc z fundacji GrowSpace. - O poziomie opieki psychologicznej w szkole przekonałam się na własnej skórze - wtóruje mu Inga Sobólska, współtwórczyni raportu.
- - Do rozpoczęcia roku szkolnego nieco ponad miesiąc, a 450 gmin nie ma ani jednego psychologa szkolnego – alarmuje Dominik Kuc, członek rady fundacji GrowSpace. Przytacza historie, w których uczniowie po próbie samobójczej nie mogli liczyć w swojej szkole na specjalistyczną pomoc.
- W poniedziałek fundacja GrowSpace przedstawiła raport o wsparciu psychologicznym dla dzieci i młodzieży w publicznych szkołach w Polsce. - Sytuacja jest dramatyczna - mówi Dominik Kuc.
- Wtóruje mu Inga Sobólska, która współtworzyła raport GrowSpace. - Poziom opieki psychologicznej w szkole jest katastrofalny. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
Dariusz Faron, Wirtualna Polska: W podsumowaniu roku szkolnego 2022/23 Ministerstwo Edukacji i Nauki chwali się, że przeznaczyło 2,4 miliarda na zatrudnienie 20 tys. psychologów i specjalistów w szkołach i przedszkolach od 1 września 2022 r. A państwo w tym samym temacie biją na alarm. Skoro jest tak dobrze, to czemu według państwa jest tak źle?
Dominik Kuc, członek rady fundacji GrowSpace, współautor raportu o brakach w opiece psychologicznej w polskiej szkole publicznej: Bo powiedzieliśmy "sprawdzam". W czerwcu i lipcu wysłaliśmy wnioski o dostęp do informacji publicznej do wszystkich gmin, powiatów oraz miast na prawach powiatu. Załączyliśmy wnioski o dostęp do arkuszy organizacyjnych szkół publicznych, by zweryfikować, jakie są liczby zaplanowanych etatów psychologów szkolnych, obsadzonych etatów oraz wakatów. Odpisało nam 91 procent samorządów, więc mówimy o ogromnej bazie danych. Pokazuje ona, że sytuacja jest dramatyczna. W Polsce jeden psycholog szkolny na pełnym etacie przypada na 785 dzieci.
Jakie jeszcze wnioski można wyciągnąć z raportu?
Dominik Kuc: Jeśli chodzi o etap edukacji, najgorzej jest w szkole podstawowej, gdzie braki sięgają 30 procent. W najtrudniejszej sytuacji są szkoły na Podkarpaciu. Tam liczba wakatów przewyższa liczbę etatów obsadzonych. W wielu gminach mamy instytucję "psychologa objazdowego". Jeden specjalista objeżdża kilka szkół, w każdej ma 0,25 etatu. Czyli 5,5 godziny w tygodniu. Nastolatek ma próbę samobójczą w środę, a na pomoc w swojej szkole musi poczekać do poniedziałku, bo psycholog akurat jest gdzie indziej. Do takich sytuacji dochodzi nagminnie. O ile w ogóle szkoła współpracuje z psychologiem.
Sam pedagog w szkole nie wystarczy?
Dominik Kuc: Oczywiście uczeń może porozmawiać z nauczycielem czy pedagogiem, ale nie będzie to fachowa pomoc psychologiczna.
Inga Sobólska z fundacji GrowSpace, współautorka raportu: Ja przekonałam się o tym na własnej skórze. W tym roku pisałam maturę. Przez lata poziom opieki psychologicznej w szkołach, do których uczęszczałam, był katastrofalny. Nie było mowy o żadnym konkretnym wsparciu. W podstawówce nauczycielka odsyłała nas do pani pedagog, gdy miało się pomalowane rzęsy, paznokcie albo pofarbowane włosy. Po prostu szło się tam na dywanik. Pedagog działał na zasadzie straszaka, a nie pomocy psychologicznej.
"Straszaka?"
"Jak się nie uspokoisz, to pójdziesz do pedagoga". Tymczasem osoba w kryzysie psychicznym potrzebuje specjalistycznej pomocy. Pedagog nie ma przecież wykształcenia psychologicznego, a więc odpowiednich kompetencji.
Dominik Kuc: Każde wsparcie jest cenne, jednak chodzi o standardy i jakość tego wsparcia. Psycholog powinien być dostępny dla ucznia. A jeśli zatrudnia się go na jedną czwartą etatu, to najczęściej w praktyce go nie ma. Przypomnę: jeden psycholog na 785 uczniów. To nawet na papierze wygląda fatalnie, więc tym bardziej nie ma prawa działać w praktyce. Są gminy, w których wszystkie etaty psychologów szkolnych są wystawione na wakat. Rok szkolny zaczyna się za miesiąc, a 450 gmin nie ma ani jednego psychologa szkolnego! Historie, w których dziecko nie otrzymało w szkole na czas fachowej pomocy i skończyło się to tragicznie, można mnożyć.
Podzielicie się państwo kilkoma?
Inga Sobólska: Sytuacja sprzed kilku lat. Województwo lubelskie. W szóstej klasie podstawówki dziewczyna coraz gorzej się czuje, zaczyna się okaleczać, tłumi emocje. W szkole nikt nie słyszał o czymś takim jak prewencja suicydalna. Nie ma wsparcia dla młodych, nauczyciele nie wiedzą, jak reagować. Część koleżanek stwierdza, że dziewczyna po prostu szuka atencji. Inni nie widzą albo chcą widzieć ran po cięciach na nadgarstkach. Psychologa w szkole brak. Kryzys się pogłębia, aż w ósmej klasie dochodzi do nieudanej próby samobójczej. Do psychiatry dziewczyna trafia dopiero w trzeciej klasie liceum. Powinna kilka lat wcześniej i może stałoby się tak, gdyby szkoła objęła ją pomocą systemową.
Dominik Kuc: Wielkopolska, 16-latek doświadczający przemocy ze strony rówieśników. Szkoła nie ma psychologa, więc po pierwszej próbie samobójczej nie otacza go odpowiednią opieką. W październiku 2022 r. dochodzi do drugiej próby samobójczej, tym razem udanej. Chłopak odbiera sobie życie w piątek. A we wtorek kuratorium wchodzi do placówki na kontrolę. Nauczyciel staje przed klasą i pyta, kto dyskryminował chłopaka. Nikt nie podnosi ręki. Nie tak powinna wyglądać rozmowa z uczniami, których kolega z ławki właśnie odebrał sobie życie. Po zdarzeniu nawiązaliśmy kontakt z placówką, oferując pomoc, ale nie było żadnego odzewu. Pamiętam reportaż telewizyjny o całej sprawie. Dziennikarze złapali panią dyrektor, gdy wychodziła ze szkoły i zamykała drzwi na klucz. Obraz był symboliczny. Bo ta szkoła zamknęła się na pomoc z zewnątrz.
Powiedział pan, że postwencja, czyli reakcja po próbie samobójczej, to w polskiej szkole to odrębny temat. Rozumiem, że tu też jest bardzo dużo do zrobienia?
Dominik Kuc: Ta postwencja praktycznie nie istnieje. W wielu placówkach nie ma psychologa, a nauczyciele nie zawsze wiedzą, jak reagować. Osoby po nieudanej próbie samobójczej zderzają się z wtórną wiktymizacją. Koledzy i koleżanki nie chcą z nimi rozmawiać, choćby ze strachu, że powiedzą coś jest nie tak. Taki człowiek w przestrzeni szkolenie zostaje sam.
Inga Sobólska: To efekt braku edukacji. Koledzy z klasy widzą rany, ale zamiast pomóc, nierzadko wyśmiewają. I problem się pogłębia.
W jaki sposób radzą sobie uczniowie, którzy nie otrzymują w szkole odpowiedniej pomocy? Szukają jej gdzie indziej?
Dominik Kuc: Opowiem poprzez historię chłopaka z województwa pomorskiego. Przestał chodzić do szkoły ze względu na przemoc rówieśniczą. Zaczął mieć stany lękowe, dosłownie przestał wstawać z łóżka. Po kilku tygodniach wrócił na lekcje. W Librusie znalazł listę sprawdzianów do napisania i materiał do nadrobienia. Nikt nie zapytał: "Wszystko w porządku? Jak się czujesz?". Zamiast tego, na wejściu nauczyciel zakomunikował: "musisz usprawiedliwić godziny nieobecności". Kadra nauczycielska pędzi z materiałem, psychologa nie ma. Na szczęście rodzice, gdy tylko dostrzegli problem, bardzo zaangażowali się w pomoc synowi. Znaleźli mu psychologa, a po jakimś czasie przenieśli go do innej szkoły. Takiej, która oferowała większe wsparcie w zakresie zdrowia psychicznego. Bardzo podobne historie mieliśmy też niedawno w Poznaniu czy województwie dolnośląskim.
W marcu tego roku, po dwóch głośnych pobiciach nastolatków w szkole, minister Czarnek mówił: "Ne mamy najmniejszej wątpliwości, że zarzewie jest w rodzinie […] Jeśli nie zrobimy odpowiedniej kampanii społecznej prorodzinnej, będziemy dalej przyklejać plastry. Psycholog, pedagog specjalny, dyscyplina i obowiązki w szkole - to jest plaster. Natomiast rana wynika z faktu takiego, a nie innego wychowania".
Dominik Kuc: Niezależenie od źródeł problemu, pomoc jest najbardziej skuteczna, gdy w mechanizmie działają różne tryby, od rodziny, przez środowiskowe wsparcie psychologiczne w najbliższej przychodni, po szkołę. Jest mnóstwo świadomych rodziców i nauczycieli, którzy interesują się problemem, przychodzą na szkolenia. Natomiast jako system pomoc psychologiczna w szkole po prostu nie działa. A bez zaangażowania systemu oświaty nie będziemy w stanie pomagać efektywnie młodym ludziom w kryzysie psychicznym.
Inga Sobólska: Przypomina mi się historia młodej dziewczyny, która nie była akceptowana przez klasę. W końcu doszło do próby samobójczej. Szkoła praktycznie nie zareagowała, mimo że rodzice kilka razy zgłaszali się do placówki, by porozmawiać o tym, jak pomóc córce. Odbili się od ściany. Całkowita odpowiedzialność została przerzucona na rodziców. Szkoła wysłała jasny sygnał: dbanie o zdrowie psychiczne córki to wyłącznie państwa obowiązek, tutaj ma się przede wszystkim uczyć. Tymczasem młoda osoba nierzadko wstydzi się mówić o swoich problemach w domu. Szkoła także powinna oferować pomoc.
Dominik Kuc: Psycholog szkolny jest na pierwszej linii frontu. Często jako pierwszy słyszy o traumach młodego człowieka. Dlatego nazywanie go przez ministra Czarnka "plastrem" jest sabotowaniem działań własnego ministerstwa. Naprawdę przestańmy udawać, że wszystko jest w porządku. Statystyki jasno pokazują, że nie jest.
Tyle że narracja rządu o poprawie sytuacji też opiera się na liczbach. Od września 2024 r. liczba pedagogów i psychologów ma zostać zwiększona z 42 do 53 tys. Wiceminister Marzena Machałek mówi, że "takiego wsparcia nie było nigdy".
Dominik Kuc: Takie wypowiedzi to nic innego jak pudrowanie rzeczywistości. Ministerstwo wymyśliło to sobie w ten sposób: "Narzucimy określony standard, który mają wprowadzić samorządy i dyrektorzy. My będziemy ich z tego rozliczać, a na konferencji prasowej pochwalimy się liczbami". Działanie resortu nie powinno się ograniczać do standaryzacji, bo mamy też niemierzalne czynniki: szkolenia dla rodziców, nauczycieli, przyciągnięcie psychologów do szkół. Jeszcze raz podkreślę: by zaopiekować się młodą osobą w kryzysie psychicznym, potrzeba współdziałania oświaty, służby zdrowia, najbliższego środowiska. Wsparcie psychiczne w systemie oświaty jest zdecydowanie za małe. A jeśli chodzi o liczby podawane przez ministerstwo i opartą na nich narrację sukcesu, to najwyraźniej coś nie wyszło, skoro 16 procent kraju nie ma dostępu do szkolnego psychologa. Dla mnie to po prostu nie do pomyślenia.
W 2022 r. 2031 młodych ludzi próbowało popełnić samobójstwo, a 150 z tych prób zakończyło się śmiercią. Padł także rekord prób samobójczych w przedziale wiekowym 7-12 lat. Ze względu na panujący kryzys zapewnienie uczniom odpowiedniego wsparcia psychologicznego chyba nigdy nie było równie wielkim wyzwaniem?
Dominik Kuc: Od stycznia jako fundacja apelujemy o wprowadzenie konkretnych działań w ramach prewencji suicydalnej, takich jak psychoedukacja, rozwój zespołów interwentów kryzysowych, wprowadzenie postwencji, szkolenia dla kadry pedagogicznej i rodziców czy przeciwdziałanie przemocy rówieśniczej w szkole. Jesteśmy ignorowani przez ministerstwo. Ciągle myśli się o zdrowiu psychicznym uczniów głównie w kategoriach interwencji, gdy dojdzie u młodego człowieka do autoagresji albo próby samobójczej. OK, można powołać w rządzie zespół interwentów kryzysowych, wprowadzić dodatkowych specjalistów, ale to wierzchołek góry lodowej. Bardzo ważna jest psychoedukacja. Trzeba nie tylko zwiększać liczbę psychologów w szkołach, ale też – powtórzę raz jeszcze – odpowiednio umocować ich społecznie. Na przykład podnieść kwalifikacje nauczycieli, być byli dla nich wsparciem, a także zwiększyć wynagrodzenie specjalistów.
Przed naszym spotkaniem usłyszałem od kilku dyrektorów, że są bezradni, bo psychologowie nie chcą pracować w szkołach. Dyrektorzy placówek umywają ręce, czy mają rację?
Dominik Kuc: Nie obwiniam ich w żadnym stopniu za obecny kryzys. Kompletowanie kadry to obowiązek dyrektorów, ale bez systemowego wsparcia często faktycznie są bezradni. Dlaczego specjalista ma przyjść pracować do szkoły, skoro za prywatną konsultację zarobi kilka razy więcej? Mediana zarobków psychologa w szkole to 3800 zł brutto, a w gabinecie prywatnym przychód wynosi średnio 12000 zł brutto (przy stawce 160 zł za godzinę konsultacji i 20 godzinach tygodniowo). Wolny rynek jest zatem dużo bardziej kuszący.
Inga Sobólska: Nie możemy wskazywać palcem jednej grupy i mówić, że jest winna, ponieważ mówimy o odpowiedzialności zbiorowej. Dyrektor nie może znaleźć psychologa. Nauczyciele często nie mają profesjonalnej wiedzy i odpowiednich narzędzi, by nieść pomoc psychologiczną. To system naczyń powiązanych.
Dominik Kuc: Oczywiście szkoła może radzić sobie na różne sposoby, np. nawiązać współpracę z poradnią psychologiczno-pedagogiczną. Nieraz placówki dogadują się z przychodniami na własną rękę. Ale nie tak to powinno wyglądać.
Widzicie państwo jakieś światło w tunelu?
Dominik Kuc: Ja je dostrzegam. Znam wielu wyedukowanych nauczycieli czy pedagogów, na których w tej chwili opiera się system. Poza tym, jako że do rozpoczęcia roku szkolnego jest ponad miesiąc, braki kadrowe nieco się zmniejszą. Jest trochę czasu na rekrutację. Natomiast największe nadzieje wiążę z postawą społeczeństwa. Świadomość rośnie, o problemie rozmawia coraz więcej osób. Dzisiaj nikt już raczej nie mówi osobie w depresji, żeby szła pobiegać, to jej przejdzie. Uczeń cierpiący na stany lękowe przestaje być dla rówieśników "wariatem". Młodzi coraz głośniej krzyczą, że potrzebują wsparcia.
Inga Sobólska: Dobrze, że temat przebija się do debaty publicznej. To klucz do poprawy sytuacji w przyszłości. Natomiast widzę bardzo wiele znaków zapytania. Tym bardziej, że jesienią wybory i trudno przewidzieć, w jakim kierunku pójdzie polska szkoła. Dlatego według mnie światełko w tunelu faktycznie jest. Tyle że na razie świeci bardzo słabo.
Dariusz Faron jest dziennikarzem Wirtualnej Polski.