Jaruzelski miał być internowany
Szef Sztabu Generalnego sił zbrojnych Związku Radzieckiego marszałek Nikołaj Ogarkow oraz dowódca wojsk powietrzno-desantowych ZSRR Dymitr Suchorukow wydali mi osobiście rozkaz internowania Wojciecha Jaruzelskiego w razie wkroczenia naszych wojsk do Polski - powiedział "Trybunie" generał-pułkownik Władisław Aczałow.
10.06.2006 | aktual.: 10.06.2006 08:50
Aczałow to były wiceminister obrony ZSRR, który na początku lat 80. dowodził 7. gwardyjską dywizją powietrzno-desantową (kowieńską). To ona miała desantować się na Warszawę. W tym celu jeszcze na początku 1981 r. Aczałow z grupą oficerów dokonał potajemnego rekonesansu obiektów w polskiej stolicy, które miał opanować. Wśród nich było lotnisko Okęcie, siedziba Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Sejmu i Narodowego Banku Polskiego. Jego jednostka była przygotowana do podobnych zadań, ponieważ brała udział w interwencji na Węgrzech w 1956 r. i Czechosłowacji w 1968 r.
We wrześniu 1981 r. dywizja Aczałowa brała udział w największej po II wojnie światowej operacji desantowej pod Mińskiem, wielkich ćwiczeniach Armii Radzieckiej "Zapad-81".
Zgodnie z planem operacji, jako dowódca dywizji miałem udać się do punktu dowodzenia i złożyć raport ministrowi obrony marszałkowi Dymitrowi Ustinowowi. Ale pod warunkiem, że w punkcie dowodzenia nie będzie generała Jaruzelskiego. Ponieważ, w razie wkroczenia naszych wojsk, miałem go osobiście internować, nie powinien mnie wcześniej widzieć - opowiada Aczałow.
Mieliśmy działać podobnie jak w Czechosłowacji - zabezpieczyć kierownictwo wojskowo-polityczne kraju. Po pierwsze dlatego, aby miejscowa ludność nie dopuściła się wobec niego samosądu, a po drugie, aby nie dostało się ono pod ostrzał wojsk dokonujących operacji. Miałem dokonać internowania i transportu w bezpieczne miejsce, a następnie czekać na dalsze rozkazy: odesłania, jak Dubczeka, do Moskwy albo inne rozwiązania. Znałem tylko jedno nazwisko osoby, którą mam internować - Jaruzelskiego. Listę pozostałych otrzymałbym zapewne w przedddzień interwencji, a być może już w lecącym na Warszawę samolocie. Generał Jaruzelski pojawił się na manewrach pod Mińskiem, dlatego nie stawiłem się do punktu dowodzenia - tłumaczy.
Jak wspomina Aczałow, ćwiczono operację ofensywną, zmasowany desant na tyły wroga. W realnych warunkach mogła być to Polska. Do interwencji w Polsce przygotowywały się także wojska lądowe. Ja miałem przygotować ich przyjście. One miały wchodzić z terenów republik nadbałtyckich: Białorusi i Ukrainy - ujawnia Władisław Aczałow. (PAP)