Jak spod palmy trafić do urny
Gdy 25 maja będziemy wybierać europosłów, tysiące Polaków wyjadą już na wakacje. Turyści w Egipcie i Turcji będą musieli pokonać pół tysiąca kilometrów, by wrzucić głos do urny. Po interwencji "Metra", MSZ rozważa urządzenie komisji wyborczej w Szarm el-Szejk.
W przypadku wielu krajów odwiedzanych przez turystów z Polski, z głosowaniem nie powinno być problemu. Np. w Hiszpanii oprócz 3 punktów w Madrycie, będzie można oddać głos też w Barcelonie, Maladze, Walencji i Pampelunie, a w Grecji - w Atenach, Salonikach i Heraklionie.
Ale już odpoczywający w dwóch najpopularniejszych ciepłych krajach: Egipcie i Turcji, muszą być bardzo zdesperowani, by 25 maja pójść do urn. Wczasowicze z Hurghady czy Szarm el-Szejk muszą bowiem pokonać 500 km, by dojechać do Kairu - to jedyny zaplanowany przez MSZ okręg do głosowania w Egipcie. Podobny dystans muszą pokonać wypoczywający w kurortach riwiery tureckiej (można głosować w Stambule czy Ankarze).
"Metro" zgłosiło się więc do MSZ z pomysłem ustanowienia dodatkowych punktów do głosowania dla turystów w tych państwach. "Odpowiedni departament analizuje sprawę" - usłyszała gazeta w biurze prasowym resortu.