Jak Robert Biedroń zdobył Słupsk?
Robert Biedroń niespodziewanie został prezydentem Słupska. Uzyskał 15 tysięcy 308 głosów, co dało mu 57, 08 proc. wszystkich głosów. Zwycięzca zdobył dwuipółkrotnie większe poparcie, niż dwa tygodnie wcześniej. Co sprawiło, że tak kontrowersyjnemu politykowi udało się zdobyć Słupsk? Jak pisze "Wprost", podczas kampanii Biedroń nie zawiesił nigdzie logo Twojego Ruchu, a Palikota poprosił, by się nie pojawiał i nie szkodził swoją obecnością. Opłaciło się.
01.12.2014 | aktual.: 01.12.2014 11:19
- Nigdy w czasie rozmów, tutaj na ulicy, nie zdarzyło mi się, żeby ktoś pytał o moją orientację. Ludzi interesowały sprawy bezrobocia, funduszy unijnych, a nie moja orientacja - mówi Robert Biedroń. Poseł Twojego Ruchu został wybrany pierwszym w Polsce prezydentem miasta, który otwarcie deklaruje homoseksualizm.
Biedroń odpiera zarzuty, że jest w Słupsku politycznym "spadochroniarzem", bo nie pochodzi z tego miasta. - Ja naprawdę ciężko sobie na wszystko zapracowałem i mieszkańcy to docenili. To jest niesprawiedliwe, kiedy ktoś mówi o mnie, że mnie tu zrzucono. Nikt mnie tu nie zrzucił. To jest decyzja mieszkańców tego miasta i trzeba mieć do niej szacunek - mówi prezydent-elekt Słupska.
"Robert Biedroń jest autorem jednej z największych niespodzianek minionych wyborów. Gej i polityczny spadochroniarz bez trudu wszedł do drugiej tury walki o prezydenturę w Słupsku. Zdjął z tapety sprawy obyczajowe, unikał sprzeczek i wykazał się niemałym politycznym sprytem. I zapunktował" - pisze "Wprost".
Jak przypomina tygodnik, Słupsk to od niepamiętnych czasów SLD-owski bastion, który do tej pory trzymany był w rękach Macieja Kobylińskiego, działacza PZPR a potem SLD. Jednak w ostatnich latach nie działo się tam najlepiej - miasto należy do najbardziej zadłużonych w Polsce, przez co ma problemy z pozyskiwanie funduszy unijnych. Młodzi nie widzą przed sobą przyszłości i uciekają za granicę albo do Trójmiasta. Na każdym kroku jest za to hipermarket, nawet w centralnym punkcie Starówki.
W takie realia wkroczył Robert Biedroń ze swoją kampanią. Przed wyborami próbował nawiązać współpracę z Leszkiem Millerem, jednak lider SLD uważał, że Sojusz jest mocny i nie potrzebuje współpracy z Biedroniem. Jak się okazało, temu ostatniemu wyszło to na dobre.
Jak pisze "Wprost", Biedroń trafnie ocenił, że w tej kampanii szyldy partyjne będą tylko przeszkodą. Nie zawiesił nigdzie logo Twojego Ruchu, a Janusza Palikota poprosił, by nie pojawiał się w Słupsku, bo mu tylko swoją obecnością zaszkodzi. Eksperyment wyszedł nieźle i dzięki kampanii za zaledwie 14 tys. zł Biedroń znalazł się w drugiej turze z ponad 20 proc. głosów.
Znany z kontrowersyjnych wypowiedzi Biedroń tym razem w kampanii nie wyciągał na pierwszy plan spraw obyczajowych. Postawił na energię odnawialną, tańszy prąd, pieniądze z Unii na inwestycje, ależ żadnych tęcz czy ataków na Kościół. Dzięki temu nie poszedł na dano z tonącym Palikotem. Wręcz przeciwnie - jego akcje szybują w górę - kwituje "Wprost".
Źródło: Wprost, WP.PL