Jajkami w notariusza
Jajka i obelgi poleciały w gdańskim sądzie w stronę notariusza, który prawie 6 lat temu potwierdził umowę sprzedaży Stoczni Gdańskiej. Rzucali byli i obecni stoczniowcy. Interweniowała policja. Sprowadzono do sądu kilkudziesięciu funkcjonariuszy.
02.06.2004 | aktual.: 02.06.2004 16:27
W sądzie miało się odbyć posiedzenie, w trakcie którego miał być rozpatrywany wniosek o umorzenie postępownia przeciwko notariuszowi Markowi K. Tego domagali się jego obrońcy. Obok niego głównym oskarżonym o wyrządzenie Stoczni dużej szkody jest jej syndyk Andrzej W. Jego dziś w sądzie nie było.
Przybyła natomiast grupa około 30 stoczniowców i emerytów. Oni od lat nie zgadzają się z faktem sprzedaży przedsiębiorstwa i m.in. syndyka traktują jako oszusta i wroga. Jednak dziś hasło: "złodziej" krzyczeli pod adresem notariusza. Policja musiała mu pomóc wyjść z sądu. Ustawiono kordon funkcjonariuszy z tarczami. W ich stronę poleciały jajka.
Sąd podjął korzystną z punktu widzenia stoczniowców decyzję odrzucając wniosek o umorzenie sprawy notariusza. I on, podobnie jak syndyk staną przed sądem. Termin rozparwy nie jest jeszcze wyznaczony.(ab)