Impreza z okazji rozwodu?
Po modzie na wieczorki panieńskie i
kawalerskie, przyszła do Polski moda na... imprezy rozwodowe.
Pierwsze tego typu party zaczął organizować jeden z krakowskich
klubów - informuje "Gazeta Krakowska".
17.11.2007 | aktual.: 17.11.2007 01:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć pomysł wydaje się kontrowersyjny, zainteresowanych takim zakończeniem małżeństwa przybywa. Zwolennicy rozwodowej zabawy są przekonani, że ma ona terapeutyczną moc. To przecież świętowanie nowego początku życia - przekonuje właścicielka krakowskiego klubu Astart Beata Kupczyk.
Pomysł na imprezy rozwodowe zrodził się w klubie spontanicznie. Obserwowaliśmy przychodzących do naszego lokalu adwokatów z klientami albo rozwodników, którzy po rozprawie upijali się na smutno. Postanowiliśmy im jakoś pomóc, rozweselić, otworzyć na nowych ludzi - mówi Kupczyk.
Jak czytamy w dzienniku, czasami imprezy udają się tak znakomicie, że nowozawiązane znajomości, skutkują dwiema kolejnymi imprezami: kawalerskimi i panieńskimi.
Menadżerka klubu Monika Mrugalska dodaje, że od chwili umieszczenia imprez dla rozwodników w ofercie, telefonów w tej sprawie jest bez liku. Jednak odważnych, decydujących się na organizację imprezy jest trochę mniej.
W scenariuszu imprezy rozwodowej po krakowsku jest zabawa do białego rana z atrakcjami. Goście bawią się przy romantycznej, bądź dyskotekowej muzyce. Mogą też zamówić w prezencie dla rozwodnika występy tancerzy go-go, taniec brzucha lub balet. W darze od klubu bohater wieczoru może otrzymać szampana lub wymyślnego drinka.
Imprezy rozwodowe chce też organizować warszawska firma Ślubna Pracownia, z oddziałami w Gdańsku i Wrocławiu. Choć firma ma już je w swej ofercie, żadnej jeszcze nie przygotowała. W Polsce rozwód ciągle uważany jest za smutne przeżycie - mówi Zuza Kuczbajska ze Ślubnej Pracowni. Ludzie dzwonią i dziwią się imprezom po rozwodzie. Twierdzą, że rozwód to porażka, a nie powód do chwały. Tymczasem to przecież także początek nowego etapu w życiu. Często to, co nadchodzi, jest dużo lepsze, od tego, co się skończyło - zauważa rozmówczyni "Gazety Krakowskiej". (PAP)