Hiszpański przekręt z Carmen
"Carmen" na Torwarze nie było, a hiszpańscy
organizatorzy przedstawienia wyjechali z kilkuset tysiącami
złotych za bilety. To miało być niezwykłe wydarzenie. "Carmen" z
Małgorzatą Walewską na Torwarze. Jest skandal, narażone na szwank
dobre imię śpiewaczki i ludzie żądający zwrotu pieniędzy za
bilety - pisze "Życie Warszawy".
Czuję się oszukana i rozżalona. Przecież to ze względu na mnie wiele osób zaangażowało się w ten projekt. Sama prosiłam ministra kultury o wsparcie - mówi gazecie Walewska. Jest jedną z ofiar madryckiej firmy Allegro Productions specjalizującej się w produkcji spektakli muzycznych i operowych, ale ostatnio częściej określanej jako banda oszustów i krętaczy. Firma planowała wystawić na Torwarze multimedialne widowisko "Carmen" według Bizeta. Polska śpiewaczka miała wystąpić w nim wraz z włoskim tenorem Marcello Bedoni porównywanym ze słynnym tenorem Jose Cura. Kostium dla Walewskiej szyła Ewa Minge, ubierająca również Jolantę Kwaśniewską - informuje dziennik.
Premiera zaplanowana była na 17 listopada. Bilety rozeszły się już kilka miesięcy wcześniej. Kupiła je między innymi siostra i kuzynka Małgorzaty Walewskiej, a także przyjaciele, którzy w dniu premiery zadzwonili do niej spod drzwi Torwaru, na których wisiała kartka, iż spektakl został odwołany. Szefów Allegro Production nie było już wówczas w Polsce. Dostali za bilety kilkaset tysięcy złotych - czytamy w "Życiu Warszawy".
Kosztowały od 80 do 200 zł, VIP-owskie 500. Indywidualni nabywcy stracili blisko 33 tys. złotych. Do tego bilety kupiło kilkanaście firm. A tylko jedna z nich zapłaciła 25 tys. złotych. Do podobnej sytuacji doszło w Pradze, gdzie Allegro Productions też miało wystawić spektakl i nagle się zwinęło. Trudno jednak pohamować gniew ludzi w Polsce, którzy wykupili bilety na spektakl i do dziś walczą o odzyskanie pieniędzy. To kilkanaście dużych korporacji oraz wielu indywidualnych posiadaczy nie wartych już nic biletów. Najbardziej stratna w tej aferze jest duża firma informatyczna, która wydała na bilety dla swoich pracowników i specjalnych klientów około 25 tysięcy złotych - pisze gazeta.
Kiedy zadzwoniłam do firmy Sharky & Sharky, przez którą kupowaliśmy bilety, żeby porozmawiać jeszcze o poczęstunku po spektaklu - opowiada pracowniczka poszkodowanej spółki - dowiedziałam się, że spektakl został odwołany, bo śpiewak nie może przyjechać do Polski. Szybko okazało się, że powód odwołania prób jest inny. Z projektu wycofał się główny sponsor, spółka Majewski de Rosset, wydawca magazynu konsumenckiego "Benefit", której jeden z właścicieli poszukiwany jest za malwersacje finansowe. W "Carmen" włożyć miał 130 tysięcy euro - informuje "Życie Warszawy". (PAP)