PolskaGwiezdne wojny

Gwiezdne wojny

Narzekamy często na poziom debaty publicznej i złe maniery polityków. Ale co czynić, gdy kultury brakuje ludziom... kultury?

23.04.2012 | aktual.: 23.04.2012 10:40

Chamstwo i brak wychowania to domena nie tylko polskiej polityki. Coraz częściej pałami wulgaryzmów i maczugami wyzwisk zaczynają okładać się reprezentanci szeroko pojmowanej kultury, artyści, celebryci, gwiazdy show-biznesu.

Niewątpliwie zasługi w tej dziedzinie mają media komercyjne, które po dziś dzień lansują np. żałosnego w swej nieśmieszności, 50-letniego fircyka w zalotach do nastoletniej widowni, znanego z rasistowskich dowcipów Kubę Wojewódzkiego. Niestety, telewizja publiczna kilka lat temu postanowiła gonić stacje komercyjne w zdziczeniu, schamieniu i eksponowaniu niskich ilorazów inteligencji części polskich celebrytów. Cztery lata temu sprawą zajął się nawet rzecznik praw obywatelskich śp. Janusz Kochanowski, który pod koniec 2008 r. złożył do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji skargę na program Dwójki „Gwiazdy tańczą na lodzie". „Powinniśmy się oburzać. Zjawisko chamienia języka jest coraz częstsze" – mówił w rozmowie z Moniką Olejnik.

Poszło o to, że podczas show na żywo piosenkarka Gosia Andrzejewicz zasugerowała jurorowi Tomaszowi Jacykowowi, iż załatwi mu pracę... w oczyszczalni ścieków. Chwilę później Jacyków poradził innej uczestniczce programu, celebrytce Jolancie Rutowicz, żeby „rzadziej pochylała się nad zamkniętą muszlą klozetową, bo jej kariera szybko się skończy". Ktoś mógłby pomyśleć, że TVP szybko odetnie się od zachowania swoich gwiazdek. Ktoś bardzo naiwny. „Odnieśliśmy sukces" – odparował rzecznikowi Kochanowskiemu Jarosław Burdek, wicedyrektor Dwójki do spraw rozrywki. „Oglądalność programu jest jego miarą. To podstawowe kryterium do oceny formatów rozrywkowych". Ręce zatem opadały już wtedy. Warto przypomnieć, że już we wcześniejszej edycji programu „Gwiazdy tańczą na lodzie" widzowie usłyszeli dialog Dody z Przemysławem Saletą: „Saleta, ciągnij fleta" – „Doda, zrób mi loda". Zrobił się mały „skandal", który krytycznie oceniła Komisja Etyki TVP, choć Doda w tym czasie już rzucała się na szyję Donaldowi Tuskowi, na
antenie, rzecz jasna, TVN. Potem były wigilijny program Dwójki „Tak to leciało" z udziałem Dody i jej ówczesnego partnera, satanisty Nergala, a także późniejsze jego zatrudnienie jako jurora w programie „The Voice of Poland".

Do panny Dody jeszcze wrócimy, bo ma w dziedzinie zwulgaryzowania polskiego show-biznesu i jego nastoletnich odbiorców zasługi niemałe. Choć z drugiej strony przyznać należy, że jej pamiętna dla wielu widzów „przepychanka" z Saletą to przy niektórych późniejszych awanturach w środowisku „kulturalnym" pikuś.

Brutalne starcie starych rockmanów

Kilkanaście dni temu w rozmowie z Onet.pl lider kultowej w PRL grupy Apteka – Jędrzej Kodymowski – zaatakował m.in. Krzysztofa Skibę, lidera zespołu Big Cyc. Na stwierdzenie dziennikarza, że Kodymowski zawsze odcinał się od trójmiejskiej sceny niezależnej, on sam odpowiedział: „Bardziej niż od samej sceny odcinałem się od ludzi, którzy w pewnym momencie zaczęli się z nią identyfikować. Mam na myśli palantów pokroju niejakiego Krzysztofa Skiby, który pasuje do ruchu niezależnego jak okulary do świni. Porównanie to zresztą o tyle akuratne, że zdążył do świni upodobnić się niemal idealnie. Mądrej rzeczy to on nigdy nie powiedział, za to jest dobry w robieniu z siebie błazna, żeby zarobić jeb...ne (wykropkowanie moje – przyp. K.F.) dwieście złotych. Tacy osobnicy podpinali się pod scenę nie po to, by tworzyć alternatywną formę, ale w nadziei na wywalczenie sobie miejsca na estradzie".

W innym miejscu Kodymowski „przejechał się" po innym „kolorowym ptaku" – Pawle „Konjo" Konnaku, mówiąc: „Konjo krytykuje praktyki banków, bo sam chciał zainwestować pieniądze zarobione na udawaniu pajaca i został wyjeb...ny w sposób niezgodny z przepisami. Akurat moim zdaniem zasłużył na karę za pazerność, bo jest kutwą taką, że można by go umieścić w Sevres pod Paryżem jako wzór skąpstwa".

Na oficjalne oświadczenie Krzysztofa Skiby, przesłane Onetowi.pl, nie trzeba było długo czekać. „Człowiek o wyłupiastych oczach, lider zespołu Apteka Jędrzej Kodymowski, w jednym z portali internetowych raczył wypowiedzieć się ostatnio na mój temat. (...) Mało kto wie, że Kodym w latach 90. pracował w sklepie mięsnym w Gdyni. Rzucanie mięsem (nie tylko po ladzie sklepowej) weszło mu najwyraźniej w krew". Dalej Skiba opisuje przyczyny konfliktu (Kodymowskiemu miała się nie spodobać książka o alternatywnej kulturze w PRL, współtworzona przez Skibę i Konja), by na końcu popuścić wodze odwetu i swojego adwersarza „wbić w glebę". „Jedyna walka Kodyma z komuną polegała na tym, że testował na sobie wszelkie możliwe używki. Mózg mu się od prochów już tak sprasował, że pewnie należałoby temu zagubionemu liliputowi wybaczyć. Zaiste dziwnym jest fakt, że ten pozbawiony wykształcenia mentalny gitowiec, kryptonazista, pogromca gejów, człowiek, który oszukał wielu muzyków, z którymi współpracował, jest przez część
dziennikarzy ciągle postrzegany jako »autorytet«. (...) Dawno temu Kodym nagrał płytę pod tytułem »Menda«. Dziś już wiem, że tytuł tej płyty miał charakter mocno autobiograficzny". To się nazywa – zło dobrem zwyciężać.

Hiphopowcy rymują przekleństwa

W przypadku hiphopowców taki konflikt wykonawców, który znajduje odzwierciedlenie w ich twórczości, nazywany jest „beefem". Awantura, jaka wybuchła między raperem Tede a raperem Peją, przez długi czas była relacjonowana nawet przez duże portale informacyjne. Plotkarskie żyły tą sprawą non stop. Zaczęło się po koncercie w Zielonej Górze, podczas którego Peja w wulgarnych słowach zachęcał publiczność, by „zrobiła, co trzeba" z jednym z widzów, który, podobno, przez cały koncert pokazywał gwiazdorowi polskiego hip-hopu środkowy palec. O sprawie zrobiło się głośno, Tede zaś nazwał Peję „idiotą jakimś". A potem nagrał szybko hip-hopowy numer, który w Internecie rozszedł się błyskawicznie. Słowa leciały tak: „Mogłeś się zamknąć, znów cię poniosło, myślałeś, że to nigdzie nie pójdzie? (...) Dobra Rysiu, jedno sobie ustalmy, po odbiciu palmy jesteś nienormalny. Poszedłeś z motyką na słońce, jak szajbus, jak będziesz grał koncert, po tej zwrotce nie freestajluj. Wszyscy mamy przeje...ne przez to, że dałeś tym
kolesiom napie...dolić dziecko, to dla mediów mięso, podłapali kąsek, pokazali ten koncert, pokazali w Polsce, pokazali jak fani są oddani jednostce".

Peja odpowiedział, również utworem rymowanym (wykropkowania moje – K.F.): „Ch... napluje ci w kaszę, a ty na głos zapłaczesz, (...) zostałem zmuszony, by odpowiedzieć takiemu pajacowi jak ty. Więc Tede, gleba i ani słowa więcej, przymykałem oko na twoje komercyjne słabostki, wilczy apetyt na pieniążki, lecz teraz koniec z pobłażaniem, (...) powinieneś wziąć pod uwagę karierę prostytutki, i obrażę cię nieraz, bo na to zasługujesz, ty k...wo, farmazonie robiony miękkim ch...".

Po tej „muzycznej" odpowiedzi Tede zaczął udzielać wywiadów, mówiąc o Pei: „Gościu ma żółte papiery na głowę, a on mówi, że ich nie ma. Ale w wywiadzie dziesięć lat temu mówił, że ma. To jak w końcu jest?".

Panowie pobluzgali sobie jeszcze kilka razy, ku uciesze małoletnich ćwierćdziennikarzy z mikrofonami z przeróżnych portali dla nastolatków – plotkarskich, muzycznych, hiphopowych, nawet informacyjnych. Wreszcie Tede uznał, że to on zaczepił konkurenta jako pierwszy. I postanowił „zakończyć beef" z Peją. Na oficjalnym profilu zamieścił oświadczenie: „Nie, no k..., ziooomki, ten beef idzie zbyt daleko. Nie mam zamiaru odpowiadać na kolejne zaczepki Rycha, ponieważ to do niczego nie prowadzi... On ma swoje racje, ja mam swoje racje, k..., jaka żenada. Jak będziemy dłużej ciągnąć ten konflikt, to coraz częściej będą dymy na imprezach, bo wiadomo, jacy są psychofani. Moja propozycja jest, k..., taka – Rychu, kończymy tą akcję, bo robi się ch...owo. Ty masz swoich fanów, ja mam swoich i nic tego nie zmieni". Prawda, że kultura wysoka? Żeby jeszcze Tede popracował nad przerywnikami w swoim oświadczeniu, tytuł Mistrza Mowy Polskiej miałby w kieszeni.

Celebrytki idą na całość

O konflikcie Dody z Edytą Górniak było głośno przed kilkoma laty. Trudno jednak między obiema piosenkarkami stawiać znak równości. Po pierwsze dlatego, że Górniak świetnie śpiewa (o hymnie ani słowa), a Doda śpiewa kiepsko, po drugie – być może właśnie dlatego to Doda wspięła się w tym przypadku na szczyty chamstwa, Górniak zaś pozwalała sobie jedynie na drobne, momentami błyskotliwe złośliwości. Choć konflikt wywołała ona. Poszło o to, że w jednym z odcinków telewizyjnego show „Jak oni śpiewają" skrytykowała nie tylko manierę, z jaką śpiewa Doda, ale także poziom jej piosenek. Aktorka Dominika Figurska wykonała utwór z repertuaru wydekoltowanej blondyny, co Górniak skwitowała słowami: „Jakaż to jest durna piosenka! Ale dobrze, że zaśpiewałaś ją po swojemu, a nie z tą manierą, z jaką śpiewa Doda".

Doda odpowiedziała na swojej stronie internetowej chyba jeszcze szybciej niż Skiba Kodymowskiemu. „Jeśli chodzi o wypowiedź Edzi, to wydaje mi się, że kobieta po trzydziestce powinna trzymać na wodzy swoje frustracje, zawiść i zazdrość w stosunku do młodszych koleżanek z branży". Poradziła także koleżance skupić się na kolejnej płycie oraz nauce hymnu. Nie omieszkała wypomnieć Edycie Górniak, że jej płyty słabo się sprzedają, a ona sama nie napisała ani jednej piosenki. Na tym nie koniec kontrataku. Podczas następnego nagrania „Jak oni śpiewają" w studiu pojawili się fani Dody, którzy krzyczeli, by Górniak „odczepiła się od królowej".

Kodymowski o Skibie: „Upodobnił sie do świni". Skiba: „Kodymowi mózg się od prochów sprasował"

Kiedy chwilę potem dziennikarze pytali Górniak, czy „lubi Dodę", odrzekła, że w ogóle kogoś takiego nie zna. Doda odpowiedziała, że „Edzia ma troszkę zawichrowania psychiczne, ale to już nie mój problem". W programie „Szymon Majewski show" Górniak pokazywała kartkę, na której była linia prosta, mówiąc: „Zobacz, Szymon. To jest moje EKG, gdy oglądam występ Dody". Doda poszła do tabloidu. „Dziwię się, że starsza pani piosenkarka nie zna innych sposobów na promocję niż tanie dowcipy i robienie komuś przykrości. Szczegółowo do jej słów ustosunkuję się, gdy spotkamy się osobiście. Zapewne zachowa się wtedy jak zwykle, czyli będzie udawała infantylną i bezmyślną dziewczynkę (...). Temat nie wysycha, bo ona go systematycznie podlewa. Nie wiem, o co jej chodzi. Przyczepiła się do mnie kobitka i wali od samego początku jakimiś tekstami z d... Może to sprawa jej megakompleksów i wieku? Nie chcę odpowiadać na jej głupie zaczepki, mimo że jestem od niej 20 lat młodsza. Nie odczuwam parcia, żeby na te gówniarskie
zaczepki reagować. Jednak czasem jej teksty są poniżej pasa i muszę coś powiedzieć. Wtedy po tamtej stronie jest pewnie akcja: psychoterapeuta".

Obie panie nie lubią się do dzisiaj. Obie pozostają daleko od szczytów popularności. Nie zawsze, jak widać, skandal popłaca. Dodzie nie pomogła nawet późniejsza akcja, gdy na jednym z bankietów zaatakowała aktorkę Monikę Jarosińską.

Pomnik tępoty

Jak doniosły tabloidy: „Rzuciła się z rękoma na aktorkę, drapiąc i bijąc ją po twarzy, wykrzykując: »Ruch...łaś się z Radkiem (Majdanem – przyp. K.F.), a jeśli on cię nie chciał, to znaczy, że śmierdzisz. Zabiję cię, zniszczę ci karierę i zdechniesz na białaczkę«" – miała wykrzyczeć Doda. Jej menedżer nie chciał komentować tych wydarzeń. Zupełnie przypadkiem okazał się nim wtedy być... wspomniany już Jarosław Burdek. Ten sam, który wcześniej bronił Dody po chamskich odzywkach w programie „Gwiazdy tańczą na lodzie", mówiąc, że „oglądalność programu jest jego miarą". Koło chamstwa zamknęło się z hukiem. Takich awantur było w polskim show-biznesie więcej. Krzywdzący byłby osąd, że dziś muzyka zaostrza, nie łagodzi obyczaje, ale trudno nie zauważyć, że to branża muzyczna właśnie najmocniej się awanturuje we własnym sosie. Nie słychać (z różnych, najczęściej koniunkturalnych powodów) o wielkich kłótniach w środowisku filmowym, ludzie teatru rozwiązują konflikty raczej po cichu, a w sferze literatury – od czasu,
gdy przed kilkoma laty pewien krytyk dał pewnemu pisarzowi „po mordzie", rzekomo w obronie czci własnej żony – też nie toczą się żadne spektakularne wojenki.

Z ostatniej chwili: jak donosi Radio Dla Ciebie, w Ciechanowie, rodzinnym mieście Dody, narodził się pomysł, by w centrum miasta, na placu Jana Pawła II, ustawić jej pięciometrowy pomnik. Pomysłodawca, ciechanowski artysta, mówi: „To by był dobry element promocji naszego miasta. Taki pomnik mniej więcej przypominający Marylin Monroe w Chicago. Doda rozsławiła Ciechanów. Czy dobrze, czy źle, można różnie oceniać, ale jest to kolorowa postać i warto czymś takim zaświecić. Będą pielgrzymki przeróżnych ludzi z całej Polski, a może nie tylko".

Pewnie, że nie tylko. Za kilka lat swoją siedzibę przeniosą do Ciechanowa już nie tylko polski Sejm, ale także Parlament Europejski i amerykański Kongres. A poważniej: puknij się pan w dłuto. To najkulturalniejszy komentarz, na jaki umiem się zdobyć, i bardzo pana za to przepraszam.

Krzysztof Feusette

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)