Grzeszne życie borowików
Nawiązując do opisywanej 7 października sprawy związanej z niezawiadomieniem we właściwym czasie prokuratury przez szefa BOR gen. Grzegorza Mozgawę o przestępstwie popełnionym w jego formacji, "Życie" pisze w obszernym artykule, że o Biurze Ochrony Rządu słychać często, ale nie są to dobre wiadomości.
Kilka tygodni temu - opisuje gazeta - podczas obrad Forum Gospodarczego w Krynicy, kierowcy kolumny BOR struli się czymś w hotelu. Podejrzewają zemstę kucharzy i kelnerów, bo rok wcześniej ich kolega Sebastian J. sterroryzował personel restauracji "Kasztelanka". Sebastian J. był odpowiedzialny za bezpieczeństwo prezydenta jednego z państw b. Jugosławii. Upił się w "Kasztelance" i wdał w bójkę z portierem. Groził pistoletem. Obezwładnili go koledzy.
Także w 2004 r. w Zakopanem podczas Pucharu Świata w skokach (obserwował je prezydent RP) Sebastian J. upił się i wszczął awanturę w dyskotece. Zakuty w kajdanki trafił na komisariat. Mimo to nie został zwolniony z pracy. Podobno jest "nieusuwalny", bo jego żona pracuje w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, twierdzi gazeta.
W marcu został aresztowany 23-letni Marcin M., funkcjonariusz BOR, który napadał na stacje benzynowe w centrum Warszawy. Jak pisze "Życie" w tym samym miesiącu dwaj funkcjonariusze BOR - kpt. Robert S. i Jarosław G., którzy lecieli do Iraku (S. miał ochraniać ambasadora), upili się i wdali w pyskówkę na lotnisku w Ammanie. Zostali w trybie pilnym cofnięci do Polski. Obaj nadal pracują.
"Życie" podaje kilka innych przykładów skandali wywołanych przez "borowików" i konkluduje: "gen. Mozgawa mimo tylu skandali, trwa na stanowisku. Jak twierdzą nasi informatorzy, zwierzchnicy mają wobec szefa BOR zobowiązania. Generał przyjmuje do pracy kuzynów, szwagrów, dzieci (np. syna |Zbigniewa Sobotki, który jest ochroniarzem prezydenta) poleconych przez ludzi z ministerstwa". (PAP)